- Na pewno nie brakuje nam sił. Głównym problemem są błędy w tyłach i mała ilość sytuacji strzeleckich. Teraz niestety musimy patrzeć na zespoły z dołu tabeli. Wcześniej sądziliśmy, że czeka nas spokojna runda, w której będziemy odrabiać punkty stracone jesienią. Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Do końca sezonu pozostało jeszcze sporo meczów i może wreszcie szczęście się do nas uśmiechnie - powiedział Krzysztof Sobieraj.
Już po inauguracyjnym spotkaniu z KS Polkowice pojawiały się głosy, że styl nie jest idealny. Wówczas nikt nie przywiązywał do tego wielkiej wagi, gdyż drużyna Jarosława Araszkiewicza zainkasowała trzy punkty. Następne mecze pokazały jednak, że tamte wątpliwości były zasadne. - Zdawaliśmy sobie wtedy sprawę, że to były pierwsze śliwki robaczywki. Wygraliśmy, ale wielkiego uspokojenia nie było - zaznaczył doświadczony defensor.
Czy da się zauważyć jakikolwiek progres w stosunku do fatalnej rundy jesiennej? - Jeśli spojrzymy na ostatnią potyczkę z Sandecją, to na pewno nie. Ja jednak uważam, że zrobiliśmy krok do przodu - zarówno pod względem fizycznym, jak i piłkarskim. Poczekajmy jeszcze trochę. Nie chciałbym, żeby teraz wieszano na nas psy. Za dwie lub trzy kolejki naprawdę może być inaczej. Myślę, że w końcu "odpalimy" - stwierdził Sobieraj.
Warta to z pewnością największe rozczarowanie obecnego sezonu I ligi. Trudno znaleźć drugą ekipę, która ma takie problemy ze spożytkowaniem swojego potencjału. - Nie idzie nam, to fakt. Jednak nie należy rozpatrywać sytuacji tylko pod kątem organizacji. Nazwiska ani pieniądze nie grają. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że gdyby tego wszystkiego brakowało, to byłyby narzekania. Dlatego nikt z nas nie powie złego słowa na klub. Zapewniono nam godne warunki do uprawiania sportu. Wiemy, że w tych okolicznościach szefostwo wymaga od nas dużo więcej. Pani prezes ma prawo być zdenerwowana - nie ukrywa doświadczony obrońca.
- W rundzie wiosennej poprzedniego sezonu Warta szła jak burza, wszystko jej wychodziło, tymczasem obecnie nie potrafimy do tego wrócić. Mimo to jednak wstrzymajmy się jeszcze z radykalnymi opiniami. Jestem pewny, że pojawi się światełko w tunelu i zaczniemy grać dobrze. To musi się stać - dodał Sobieraj.
Większość zawodników walczy o swoją przyszłość. Jeśli podopieczni Jarosława Araszkiewicza będą rozczarowywać do końca rozgrywek, to latem dojdzie zapewne do jeszcze jednej rewolucji kadrowej. - Liczymy się z tym, że jeżeli zawiedziemy, to przyjedzie pociąg z innymi graczami i to oni będą pracować w godnych warunkach, o których wspomniałem wcześniej - zakończył 30-letni defensor.