- Przy sytuacjach, jakie mieliśmy, powinniśmy ten mecz wygrać. ŁKS może prowadził grę, więcej był przy piłce i częściej atakował. Jednak to nasze okazje były o wiele lepsze. Dlatego nikt z Widzewa nie jest zadowolony z tego wyniku. Choć i tak uważam, że ten wynik jest o wiele lepszy dla nas, niż dla ŁKS - powiedział po zakończonym spotkaniu Radosław Matusiak, napastnik łódzkiego Widzewa.
Jednej z doskonałych sytuacji nie wykorzystał Radosław Matusiak, który w sytuacji sam na sam mógł ustalić wynik meczu na 2:1. Jednak ta sztuka mu się nie udała. - Szkoda mojej sytuacji, byłem przekonany, że piłka wpadnie do bramki. Piłka trafiła bramkarza w głowę, albo nawet w jego ucho. To był piłkarski pech - przyznał były reprezentant Polski.
Matusiak był jednym z najlepszych widzewiaków w derbowym spotkaniu. Czy zatem nie zaskoczyło go to, że trener nie pozwolił mu dograć do końca spotkania? - Czy byłem zdziwiony, że zszedłem z boiska? Raczej nie. Zostało dziesięć minut do końca i trener pewnie chciał wprowadzić świeżego zawodnika na boisko - powiedział.
Sytuacja związana z jego zejściem z boiska wprowadziła go jednak w małe zakłopotanie. - Nie wiedziałem o co chodzi - zaczął. - Nie widziałem tablicy. Myślałem, że trener chce mi coś przekazać, a powiedział, że będzie zmiana (śmiech) - zakończył.