Bild ujawnia szczegóły zachowania Sławomira Peszki z nocy z soboty na niedzielę. Polski zawodnik został przez taksówkarza przetransportowany na komisariat i oddany w ręce policji, ponieważ obraził go słownie, kłócił się o cenę za przejazd (kwotę ostatecznie uiścił towarzyszący Peszce Marcin Wasilewski), był agresywny i próbował zniszczyć taksometr.
Obecność stróżów prawa nie uspokoiła 27-latka. - Zachowywał się agresywnie w stosunku do policjantów i odmawiał współpracy. Był ewidentnie pijany i dlatego trafił do aresztu - zdradził jeden z funkcjonariuszy. Po pewnym czasie zakutego w kajdanki Peszkę przewieziono do komendy policji, zamknięto w izbie wytrzeźwień i próbowano poddać badaniom alkomatom.
Policja ujawniła, że Peszko o godzinie 4.50 miał w wydychanym powietrzu 1,5 promila alkoholu. Zawodnik FC Koeln temu zaprzecza. - Przy pierwszej próbie wynik nie został mu podany. Przy drugiej ostro zażądałem poinformowania mnie. Policja mówiła o 0,4 promila - twierdzi winowajca.
Szczegóły wydarzeń z sobotniej nocy mogą mieć kluczowe znaczenie dla decyzji Franciszka Smudy o tym, czy usunąć Peszkę z reprezentacji Polski. Selekcjoner zamierza dowiedzieć się więcej o zachowaniu zawodnika podczas wizyty w Niemczech, gdzie będzie przyglądał się występom Adama Matuszczyka (zagra we wtorek o 17.30 z FSV Frankfurt) oraz polskiego tercetu z BVB (wystąpią w środę o 20.00 z Bayernem).
Wydaje się, że "Peszkinowi" incydent wybaczył już klubowy trener, Stale Solbakken. - W meczu z Mainz nie zagra, a co będzie potem, zobaczymy. Sławek jest teraz załamany i myślę, że musimy mu pomóc, by wrócił do odpowiedniej formy mentalnej. Chcą tego jego koledzy z drużyny - powiedział Norweg przed wtorkowym spotkaniem 30. kolejki Bundesligi.
Wiadomo, co zrobił i ile promili alkoholu we krwi miał Sławomir Peszko ->>>