Byliśmy już na deskach, ale podnieśliśmy się - rozmowa z Marcinem Kikutem, piłkarzem Lecha Poznań

Wydawało się, że Lech po dwóch ciosach od Korony Kielce już się nie podniesie. Kolejorzowi po pięknych bramkach udało się jednak przywieźć z Kielc jeden punktów. O najbliższych kolejkach, atmosferze w drużynie z Poznania w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada Marcin Kikut.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: Ten remis to sukces Lecha czy jednak jesteście niezadowoleni?

Marcin Kikut: Myślę, że to nie jest sukces, ale trzeba umieć docenić jeden punkt zdobyty na ciężkim terenie. Było dużo walki - szczególnie w pierwszej połowie. W drugiej części gry mieliśmy już dużą przewagę. Udało się odrobić dwubramkową stratę, także jesteśmy umiarkowanie zadowoleni.

Przed meczem jeden punkt w Kielcach wzięlibyście w ciemno?

- Nie, przyjechaliśmy po trzy punkty, ale wiedzieliśmy, że kluczem do końcowego rezultatu, jaki chcemy osiągnąć w lidze, może być remis w Kielcach. W planach mieliśmy przede wszystkim to, aby nie przegrać, ale nastawialiśmy się na trzy punkty. Jest jeden i trzeba umieć też go docenić.

W pierwszej połowie Korona strzelała bramki. Powiedzieliście sobie kilka mocnych słów w szatni, bo na drugą połowę wyszliście w zdecydowanie innym nastawieniu.

- Tak, tak. Pobudzaliśmy się przede wszystkim i mobilizowaliśmy. Nie było żadnych nerwów tylko taka pozytywna agresja. Wiedzieliśmy, że dostaliśmy dwie bramki praktycznie ze stałych fragmentów. Troszeczkę nas to zabolało, bo oprócz tych sytuacji, Korona miała tylko jedną okazję, którą Jasmin Burić świetnie obronił. Można powiedzieć, że poza tym to było wszystko. Rzeczywiście byliśmy podrażnieni, dlatego w drugiej połowie chcieliśmy poprawić skuteczność i jakość gry. To się udało.

Lech zdobył bardzo efektowne uderzenia. To gole, które zdarzają się raz na dwa, trzy lata?

- Tak, to były bardzo efektowne uderzenia. Zarówno pierwszy gol to świetne, mocne uderzenie Aleksa (Tonev - dop.red.), który ma bombowy strzał. W końcu to wykorzystał. Piękną bramkę zdobył także Luis (Henriquez - dop.red.). Na pewno bramki były firmowe, ale najważniejsze, że dały nam punkt.

Luis po meczu z rozbrajającą szczerością mówił, że strzelał na bramkę. A co wam w szatni powiedział?

- Też się zapierał, że strzelał, ale oczywiście śmialiśmy się. Nieważne czy strzelał, czy wrzucał. Ważny efekt końcowy czyli gol.

Seria trzech zwycięstw podziała chyba na was mobilizująco?

- Pomimo końcówki sezonu chcemy tą formę budować z meczu na mecz. Trzy zwycięstwa mocno nas podniosły. Uwierzyliśmy jeszcze bardziej w siebie i chcieliśmy tą jakość pokazać w Kielcach. Myślę, że się udało.

Skreślano was już w tym sezonie, ale cały czas macie jeszcze szansę na awans do europejskich pucharów...

- Takie są realia, że jak nie idzie to wszyscy, albo większość skreśla. Najważniejsza jest drużyna w środku. Jeżeli trzyma się razem, jeżeli jeden drugiego buduje, napędza i tworzymy jedność, to wewnętrznie czujemy szansę, siłę i później na boisku musimy to wykorzystać.

To w takim razie niezbyt miło ogląda się wam zapewne sytuację w tabeli, kiedy macie przed sobą kilka zespołów?

- Tak, Lech nie jest do tego przyzwyczajony, szczególnie w ostatnich sezonach. Byliśmy już na deskach, ale podnieśliśmy się. Będziemy walczyli do końca.

Jak się współpracuje z trenerem Rumakiem?

- Trener jest z nami od dłuższego czasu. Wiedział co w drużynie szwankuje, świetnie to naprawił. Współpraca jest owocna i oby tak dalej.
Marcin Kikut, obrońca Lecha Poznań Marcin Kikut, obrońca Lecha Poznań
Jaka jest atmosfera w szatni Lecha? Wiele mówi się o tym, że kilku piłkarzy może odejść z końcem sezonu.

- Dobra. Wręcz powiedziałbym, że atmosfera jest bardzo dobra, ale sprawy prywatne, indywidualne to już jest kwestia każdego zawodnika. Nie staramy się tego przełożyć na płaszczyznę drużynową. To już są indywidualne rozmowy i dywagacje każdego. Miejmy nadzieję, że każdy będzie zadowolony z decyzji, które podejmie i ze współpracy, która być może nastąpi jeszcze za rok.

Jakby miał pan typować kogoś, kto będzie mistrzem Polski, to na kogo by pan postawił?

- Legia jest liderem, więc ona rozdaje karty. Ona ma wszystko w swoich rękach. Do końca zostało kilka kolejek, więc wygląda na to, że tym mistrzem zostanie, aczkolwiek myślę, że do końca sezonu, być może do ostatniej kolejki, będą się ważyły losy mistrzostwa, jak i miejsc gwarantujących udział w europejskich pucharach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×