Menedżer Peszki oskarża policję: Sławek nie musiał trafić do izby wytrzeźwień

W sprawie Sławomira Peszki wszystko wydawało się być jasne. Zawodnik przyznał się do nagannego zachowania, przeprosił, został ukarany przez klub, a policja i taksówkarz nie zarzuciły mu popełnienia przestępstwa. Andrzej Grajewski nie zamierza jednak zgadzać się z twierdzeniami stróżów prawa i mediów.

Niemieckie media w poniedziałek poinformowały, powołując się na policyjne źródła, że Sławomir Peszko miał 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. We wtorek Bild ujawnił, że polski piłkarz był agresywny w stosunku do policjantów, którzy musieli zakuć go w kajdanki.

Doniesienia gazet kwestionuje menedżer zawodnika, Andrzej Grajewski. - Faktem jest, że Sławek nie znajdował się w stanie, w którym konieczne było zamknięcie go w izbie wytrzeźwień. O 7 rano w wydychanym powietrzu miał 0,4 promila alkoholu. Przy pierwszej próbie wykonanej o 4.30 odmówiono mu podania wyniku badania i aż do tej pory nie otrzymaliśmy go - kontratakuje agent.

- Czekamy na policyjny protokół - zapowiada Grajewski i niemal pewne jest, że sprawa nie jest jeszcze zamknięta. We wtorek na komisariacie policji w Koeln ze szczegółami incydentu zapozna się Franciszek Smuda.

Źródło artykułu: