Nie czujemy się liderem - rozmowa z Dusanem Radolskym, trenerem Termaliki Bruk-Bet Nieciecza

Termalica Bruk-Bet Nieciecza zajmuje fotel lidera tabeli zaplecza T-Mobile Ekstraklasy. Rewelacyjna forma drużyny z maleńkiej małopolskiej miejscowości dla wielu jest wielkim zaskoczeniem. Nie dziwi jednak zupełnie trenera Dusana Radolsky'ego, który jest zauroczony niecieczańskim klimatem.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Marcin Ziach: Sezon wkracza w decydującą fazę, a Termalica Bruk-Bet Nieciecza jest liderem rozgrywek. Jest pan zaskoczony?

Dusan Radolsky: Oczywiście, że tak. Gramy naprawdę dobrą piłkę, ale powiem panu szczerze, że nie liczyłem, że na tym etapie rozgrywek będziemy w stanie patrzeć na wszystkich z fotela lidera. Moi zawodnicy zasługują jednak na wielki szacunek. W każdym spotkaniu walczą i pokazują, że im się ta pozycja należy, że nie jest to tylko produktem szczęścia, ale naprawdę dobrej postawy w meczach ligowych.

Zdradzi pan receptę na tą miksturę, która w mgnieniu oka ze zbieraniny piłkarzy robi zespół walczący o najwyższe cele?

- Nie zdradzę, to moja tajemnica (śmiech). Oczywiście żartuję. Nie ma żadnej mikstury, żadnego zaklęcia. Wszystko co osiągamy, musimy ciężko wypracować. Ja widzę, że ci zawodnicy chcą grać w piłkę, że szanują to co robią. Są szczęśliwi, że mogą realizować swoją pasję i jeszcze na tym zarobić. W Niecieczy niczego nam nie brakuje. Jest cisza, spokój i świetne warunki. To wszystko składa się na to, że Termalica stała się naprawdę dobrym zespołem.

Niecieczy naprawdę tak blisko do futbolowego raju, czy trochę pan przesłodził?

- Dla mnie ta wioska to fenomen. Tam jest bardzo skonsolidowana społeczność, wszyscy wszystkich znają i każdy kibicuje Termalice. Temat naszych wyników przewija się w drodze do kościoła i w barze przy piwie. Idąc dalej, to fenomenem są dla mnie państwo Witkowscy. Mają mnóstwo pieniędzy i wiele ludzi na ich miejscu kupiłoby jacht i wyjechało na Karaiby, a oni inwestują w piłkę. Od zera wybudowali kameralny stadionik, na którym gramy. Teraz budują nowe boisko treningowe, choć bazy niejeden pierwszoligowiec mógłby nam już teraz pozazdrościć. Jestem dla tych ludzi pełen podziwu. I nie mówię tego jako człowiek, którego zatrudniają i któremu za pracę, którą kocha płacą pieniądze. Po prostu jestem szczerze zdumiony i szczęśliwy, że mogę w tym klubie pracować.

Czego zatem potrzeba, żeby pan powiedział: "Tak, awansujemy"?

- My cały czas nie czujemy się liderami. Cieszymy się tym, co robimy i chcemy grać od meczu do meczu. W każdym kolejnym spotkaniu chcemy pokazać piłkę, która może podobać się kibicom. Chcemy pokazać klasę, ciągle ją weryfikować i w tej lidze powalczyć. A co nam to da, przekonamy się pod koniec maja, kiedy liga się skończy.

Termalica jest dziś najrówniej grającą drużyną tej ligi. Nie było w tym sezonie etapu, w którym spadlibyście poniżej czołowej "czwórki".

- Już to kiedyś mówiłem i teraz będę dalej powtarzał. Nie wiem czy to dobrze powiem po polsku, ale w piłce jest jak w myślistwie. Zajączki się liczy dopiero po łowach. My cały czas tego zajączka gonimy i czy go złapiemy, okaże się na koniec maja. Gonić będziemy do końca, bo nam się ta zabawa podoba.

Zatem bardziej czujecie się dziś rewelacją rozgrywek, czy ich liderem?

- Ani tym, ani tym. Chociaż my jesteśmy na czele i gramy niezłą piłkę, to myślę, że ani my sami, ani inne drużyny nas nie odbierają jako lidera. Cały czas raczej biorą nas jako czarnego konia, który wygrywa dlatego, że ma passę, ale kiedyś ten balon pęknie i wszystko się skończy. My gramy, powiem po słowacku, "poczciwą" piłkę. Trochę z rewelacji na pewno w nas jest. Nieźle wyglądamy pod względem taktycznym, a i sportowo jesteśmy na odpowiednim poziomie.

Ten poziom gwarantuje cała kawalkada ogranych w elicie ligowców, która się w tym klubie latem zebrała.

- My mamy w kadrze ligowców na poziomie? Których?!

Sebastian Nowak, Dariusz Jarecki, Arkadiusz Baran, Dariusz Pawlusiński, Jakub Biskup, Andrzej Rybski czy Emil Drozdowicz...

- A jacy z nich ligowcy?! Dla mnie ligowcem jest ten, kto rozegrał sto spotkań w ekstraklasie, i to od początku od końca, a nie, że sto razy wchodził na boisko na trzy minuty. Takich akurat mam niewielu (śmiech).

Wobec tego przynajmniej trenera ligowego Termalica ma.

- Trener trochę tę średnią podwyższa, bo ma jakieś 450 w ekstraklasie, więc nie jest źle. Ale na boisku to nie gra i nie jest decydujące. Ja mogę im tylko podpowiadać. Jak chcą, to posłuchają. Jak nie, to i tak zrobią po swojemu. Na moje szczęście częściej słuchają i trochę w tych wynikach też jest mojej zasługi (śmiech).

Kiedy patrzy pan na Termalikę i Niecieczę, to ma pan deja vu z czasów pracy dla Groclinu i Grodziska Wielkopolskiego?

- Te obrazy wracają co chwila, bo tego zapomnieć się nie da. Groclin to był szczyt i największa rewelacja mojej kariery. Zdobyliśmy wicemistrzostwo kraju, Puchar Polski, a w europejskich pucharach ograliśmy Herthę Berlin i Manchester City. Wybrali mnie najlepszym zagranicznym trenerem w Polsce, a potem najlepszym trenerem Wielkopolski. Mam też tytuł honorowego obywatela Grodziska Wielkopolskiego, więc latka lecą, robię się już trenerskim dziadkiem, a mimo to dalej mnie to cieszy i bardzo to sobie szanuję. Nie odważę się powiedzieć, że na pewno powtórzę to z Termaliką, bo to z mojej strony byłoby szaleństwem. Wszystko jest możliwe, ale niektóre rzeczy w życiu zdarzają się tylko raz.

W I lidze nie brakuje sceptyków, którzy mówią, że dziś Termalica prze do przodu, a w końcówce odpuści. Że awans to dla Niecieczy za wysokie progi.

- Jasne, że może przydarzyć nam się porażka czy dwie. Ale będą to porażki czysto sportowe. My poza boiskiem nic nie odpuścimy.

Przed pana zespołem dwa domowe mecze, które mogą zadecydować o być albo nie być w T-Mobile Ekstraklasie w przyszłym sezonie.

- To wcale nie jest dla nas łatwe. W lidze potrzebna jest różnorodność, rozgrywanie meczów u siebie i na wyjeździe. Kiedy więcej niż jeden pod rząd grasz u siebie, to nie masz szans, żebyś spisał się równie dobrze. A grając na własnym stadionie trzy z rzędu, na pewno tego ostatniego nie wygrasz. My skupiamy się na tym, co przed nami. Czekają nas derby z Sandecją, a potem ciężkie spotkanie z Polkowicami, które grają o utrzymanie. To nie będą łatwe mecze i nic nie jest pewne.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×