Słaba pierwsza połowa i zagrana bez "zęba" z przodu druga odsłona spotkania zaowocowała pierwszą porażką Bogdanka Łęczna w tym roku. Rewelacja wiosennych rozgrywek musiała przy Bukowej uznać wyższość GKS-u Katowice. - Jest nam przykro, że kończymy ten mecz bez punktów. Trzeba jednak oddać, że GieKSa na to zwycięstwo solidnie przez cały mecz pracowała - przyznaje Piotr Rzepka, trener drużyny z Lubelszczyzny.
- W drugiej połowie mieliśmy ogromną przewagę, jak na mecz wyjazdowy, ale po słabej pierwszej połowie byliśmy zmuszeni do tego, żeby gonić wynik. Wiedzieliśmy, że po objęciu prowadzenia GKS nie będzie już atakował z taką zaciekłością, ale odda nam pola i będzie czekał na kontry. Staraliśmy się szukać szczęścia po ataku pozycyjnym, ale kiedy jest 8-9 zawodników rywala w obronie ciężko na boisku cokolwiek zrobić - bezradnie rozkłada ręce opiekun Bogdanki.
Sobotnie zawody mogły się podobać. Oba zespoły poszły na wymianę ciosów i nikt nie kalkulował, że remis będzie dobrym wynikiem. - Rzadko zdarza się, żeby w meczu I ligi na boisku było widoczne aż takie zaangażowanie. Zawodnicy obu drużyn na boisku zostawili mnóstwo sił i zdrowia, wkładając w grę serce i stąd ten mecz mógł podobać się kibicom. Szkoda, że nasz wysiłek poszedł na marne i nie udało nam się zdobyć chociaż punktu - kręci głową Rzepka.
Drużyna z Łęcznej podrażniona porażką w Katowicach gotuje się na mecz z walczącym o awans do T-Mobile Ekstraklasy Zawiszą Bydgoszcz. Beniaminek na wiosnę to cień drużyny, która była rewelacją rundy jesiennej. - Dobrze, że ten mecz rozegramy już w środę. Nie będziemy musieli porażki z GieKSą trawić cały tydzień, tylko skupimy się na kolejnym meczu. Szkoda, że w tym meczu będziemy musieli grać osłabieni brakiem zawodników zawieszonych, ale musimy sobie jakoś poradzić - przekonuje trener górniczej drużyny.
- Taka jest piłka, że po kilku zwycięstwach prędzej czy później zawsze przychodzi porażka. Kiedy taki mecz się przydarza to cierpli się po nim nielitościwie, trzeba wtedy podnieść się z kolan i do kolejnego meczu podejść z "czystymi" głowami. Ta porażka to żadna tragedia, bo liga jest jeszcze długa. Przed nami dziewięć meczów i masa punktów do zdobycia - puentuje szkoleniowiec drużyny z Alei Jana Pawła II.