Niedawno 24-letni napastnik w pojedynkę wygrał dla swojej ekipy mecz z Pogonią Szczecin, kompletując dublet. W Poznaniu nie zdołał jednak trafić do siatki i podopieczni Wiaczesława Akszajewa polegli 0:2. To dla nich zła wiadomość, wszak nie mogą już sobie pozwalać na wpadki. - Nie da się ukryć, że punkty są nam niezwykle potrzebne i musimy wygrywać regularnie. Spotkanie z Wartą nie ułożyło się po naszej myśli, a mogło być inaczej. Mieliśmy bowiem kilka okazji - stwierdził Tomasz Chałas.
W tyłach zieloni nie grali idealnie, mimo to Olimpia była schowana na własnej połowie i czyhała na kontry. Gdy już elblążanom udawało się podejść bliżej pola karnego przeciwnika, to niemiłosiernie pudłowali. - Celowniki były trochę rozregulowane, a w innych sytuacjach na drodze stawał nam bramkarz Warty. Sam mogłem pokusić się o gola, lecz uderzając z woleja posłałem piłkę tuż nad poprzeczką. Szkoda, bo gdyby udało się wtedy trafić, to może mecz potoczyłby się inaczej. Nie załamujemy jednak rąk. Walczymy dalej, bo jest jeszcze sporo spotkań - dodał młody napastnik.
Czy Olimpia nie powinna zagrać w Poznaniu bardziej ofensywnie? - W moim odczuciu przy stanie 0:0 oba zespoły się badały. Z kolei na początku drugiej połowy zdarzył nam się błąd. Wtedy już musieliśmy się odkryć i gonić wynik - wyjaśnił Chałas.
Na dziewięć kolejek przed końcem sezonu ekipa z Elbląga ma jedenaście oczek straty do bezpiecznej strefy. Znajduje się zatem w opłakanej sytuacji. Mimo to 24-letni piłkarz nie traci nadziei na utrzymanie. - W futbolu bywa bardzo różnie. Nie wiemy ile punktów będzie konieczne do pozostania na zapleczu ekstraklasy. Pewne jest jedno: dopóki jest szansa, należy walczyć - zakończył Chałas.