Bramka strzelona Jagiellonii Białystok była trzecim trafieniem Arkadiusza Milika na boiskach T-Mobile Ekstraklasy. Wcześniej uzdolniony młodzian dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w meczu z... Koroną Kielce. - Leży mi żółto-czerwony - uśmiecha się młody zawodnik drużyny z Roosevelta.
O ile bramki strzelone kielczanom dały Górnikowi cenne zwycięstwo, o tyle trafienie z Jagą było jedynie bramką honorową. Zabrzanie przegrali bowiem te zawody 1:2 (0:1). Dublet dla białostockiej jedenastki ustrzelił w tym meczu Tomasz Frankowski, goniący w klasyfikacji strzelców wszech czasów Gerarda Cieślika. By dogonić legendę Ruchu Chorzów "Frankowi" potrzeba jeszcze siedmiu trafień. - Tomek Frankowski pokazał w tym meczu klasę. Gdyby nie Łukasz Skorupski, to pewnie ustrzeliłby hat-tricka. Mogłem się w tym meczu wiele od niego nauczyć - kiwa głową z uznaniem Milik.
Znacznie więcej potrzebuje Milik, będący w odróżnieniu do super strzelca Jagi, na początku swojej przygody z futbolem. Po przeciętnej rundzie jesiennej 18-letni napastnik na wiosnę odżył. Trzy trafienia go jednak nie zadowalają i stawia sobie ambitniejszy cel na końcówkę debiutanckiego sezonu w elicie. - Myślę, że stać mnie spokojnie na to, żeby sezon zakończyć z pięcioma bramkami. To byłby dorobek, który jak na pierwszy rok gry w tej lidze by mnie zadowolił - przyznaje były gracz trzecioligowego Rozwoju Katowice.
Szanse ku temu młody talent na pewno ma i w tym, i w przyszłym sezonie. W środę Milik podpisał bowiem nowy 4-letni kontrakt z zabrzańskim klubem. - Nie patrzyłem na kwotę, którą mam wpisaną w kontrakcie. Pieniądze na tym etapie nie są dla mnie najważniejsze. Przede wszystkim chcę mieć szanse na regularne występy i stały rozwój. W Górniku na mnie postawiono i czuję, że w tym klubie wszyscy na mnie liczą. Chcę spłacić ten kredyt zaufania - zapewnia napastnik drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.
- Bramka strzelona Jadze cieszy mniej niż trafienia w meczu z Koroną Kielce. Wtedy udało nam się pokonać rewelację rundy wiosennej i zdobyć ważne dla nas trzy punkty. Teraz wracamy z Białegostoku bez żadnej zdobyczy i nas to martwi. Szkoda, że udało nam się dopiero tak późno strzelić bramkę kontaktową. Gdybyśmy to zrobili dziesięć minut wcześniej, to na pewno tego meczu byśmy nie przegrali - przekonuje młody zawodnik śląskiego klubu.