Pawlak postawił w derbach na tajną broń

Licznik meczów Floty bez zwycięstwa mknie do przodu. Dwunastym okazały się przegrane w sobotę derby z Pogonią. Starcie przy Twardowskiego nie układało się po myśli świnoujścian od początku, a trener Pawlak już po godzinie wykorzystał limit roszad. Jednym ze zmienników był wychowanek... Portowców.

Przypadkowa sytuacja podbramkowa Tomasza Ostalczyka była praktycznie jedynym zagrożeniem, jakie stworzyła do przerwy Flota w derbach z Pogonią. Wyspiarze przystąpili do prestiżowej potyczki bez zacięcia, którym imponowali w poprzednich starciach z regionalnym rywalem. - Zachowywaliśmy się jak dzieci we mgle, w pierwszej połowie przeszliśmy kompletnie obok meczu - nie owijał w bawełnę trener Krzysztof Pawlak.

- Na pewno nie przestraszyliśmy się tego meczu, choć wiadomo, że w głowach zachowaliśmy myśl, że Pogoń to bardzo groźny u siebie przeciwnik. Nie potrafię powiedzieć, z czego wzięła się przeciętna postawa w pierwszej części. Dopiero po przerwie pokazaliśmy na co nas naprawdę stać - przekonywał młodzieżowiec Paweł Bielecki.

Świnoujścianie zabrali się za granie dopiero po rozmowie w szatni. Ich zapał został nieco ostudzony w 55. minucie golem Mekeila Williamsa, po którym musieli ruszyć w poszukiwaniu wyrównania. - Wydarzenia drugiej połowy nie wskazują na to, że przegraliśmy zasłużenie. Pod koniec meczu wręcz prowadziliśmy grę, stworzyliśmy wiele sytuacji, często wrzucaliśmy piłkę w pole karne gospodarzy. Zabrakło gola i tego przede wszystkim żałujemy - utrzymywał wypożyczony z... Pogoni Szczecin Bielecki, który po godzinie został ostatnim zmiennikiem w talii trenera Pawlaka.

Nad klubem z wyspy Uznam zebrały się czarne chmury
Nad klubem z wyspy Uznam zebrały się czarne chmury

- Występ przy Twardowskiego był dla mnie - wychowanka Portowców dużą frajdą. Zanim pojawiłem się na murawie, czułem stres, ale później myślałem już tylko o tym, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Myślę, że to mi się akurat udało - ocenił na gorąco Paweł Bielecki, dotychczas mający za sobą zaledwie trzy minuty w I lidze.

- Po prawej stronie boiska mieliśmy z Patrykiem Frycem trochę miejsca, ale piłek do rozegrania dostaliśmy stosunkowo niewiele. Głównie nastawiliśmy się na ataki przeciwnym skrzydłem, bo utrzymywaliśmy, że tam będzie nam łatwiej. Gra ofensywna powinna wyglądać lepiej już w następnym spotkaniu - analizował młodzieżowiec.

Pierwsza w historii przegrana batalia z Pogonią i utrata prymatu na Pomorzu Zachodnim wydają się być obecnie drugorzędnymi problemami świnoujścian. Flota nie potrafi wygrać od dwunastu spotkań i choć sami zawodnicy przekonują, że temat walki o utrzymanie na razie nie istnieje, to atmosfera wokół klubu staje się gęsta, a dół tabeli coraz bliższy.

- Nie mogę nic powiedzieć o nieudanych meczach z końcówki piłkarskiej jesieni, natomiast wiosną zanotowaliśmy aż pięć remisów, na które to wyniki na pewno nie zasłużyliśmy. Powinniśmy te spotkania wygrać, a najbardziej szkoda punktów straconych z Wisłą Płock. Prowadziliśmy dwoma golami, egzekwowaliśmy rzut karny, a rywale odrobili straty po dwóch czy trzech strzałach w kierunku naszej bramki. W kilku pojedynkach nie byliśmy słabszą drużyną, ale cóż... taka jest piłka. Przed nami już wyłącznie wiktorie - tłumaczył optymista Bielecki.

Komentarze (1)
avatar
Remle
22.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
tak wszystko wygląda jak się lokalnemu rywalowi mecz odpuszcza. Widać, że Flota ma już dość gry w pierwszej lidze i zamiast awansu do ekstraklasy wkrótce będzie ich czekać spadek do drugiej lig Czytaj całość