Cidry przyjeżdżały do Gliwic na mecz z Piastem, jak na egzekucję. Jednak tę egzekucję wykonali właśnie goście, którzy pokonali gliwiczan 1:0, po trafieniu Krzysztofa Danielewicza. - Na pewno był to bardzo ciężki mecz, ale na szczęście zakończył się on dla nas zwycięstwem. Każdy spodziewał się tego, że będzie trzeba zostawić na boisku kupę walki i serducha. Cieszę się, że podołaliśmy temu zadaniu i myślę, że zdobyliśmy trzy zasłużone punkty - powiedział po meczu bramkarz Ruchu Radzionków, Seweryn Kiełpin.
Gliwiczanie mieli kilka bardzo dobrych sytuacji podbramkowych, które powinni zamieniać na bramki, ale zawsze na drodze stawał golkiper przyjezdnych. Szczególnym kunsztem bramkarskim musiał wykazać się po strzałach Rubena Jurado oraz Jana Buryana. - Spodziewałem się tego, że Piast grając u siebie, gdzie był niepokonany, musiał mieć swoje sytuacje. Nawet, gdybyśmy grali nie wiadomo jak dobrze, to gdzieś te indywidualności gospodarzy musiały sobie stworzyć dobre okazje. I tak też było. Na szczęście nie dałem się wtedy zaskoczyć, z czego się cieszę - odniósł się do swojej roli były zawodnik Polonii Bytom.
Podopieczni Artura Skowronka jako pierwsi w historii nowego stadionu Piasta wywieźli z niego komplet punktów. - Nikt na nas nie stawiał, dlatego to zwycięstwo też troszeczkę lepiej smakuje. Aczkolwiek ja osobiście bardzo życzę Piastowi awansu do ekstraklasy, bo sam jestem z Gliwic. Trzymam za nich kciuki, ale akurat tym razem gliwiczanom się nie udało i mam nadzieję, że odrobią to sobie w następnych meczach - skomentował 24-latek.
Radzionkowianie przed spotkaniem z Piastem nie mieli dobrej passy. Na pięć ostatnich pojedynków tylko dwa zremisowali i aż trzy przegrali. Ta niechlubna seria zakończyła się na meczu z drużyną prowadzoną przez Marcina Brosza. - Gdzieś się mówiło o tym, że nie potrafimy po spotkaniu z Zawiszą - gdzie zagraliśmy dobry mecz i wygraliśmy 4:1 - zwyciężyć. W końcu jednak to przyszło, bo po drodze mieliśmy remisy, a z Pogonią zabrakło nam szczęścia, bowiem z rzutu karnego straciliśmy gola na 1:1. To wszystko gdzieś wisiało w powietrzu, w końcu spadło i mamy trzy punkty - zakończył Seweryn Kiełpin.