Arka miała jeszcze szansę, aby podtrzymać swoją nadzieję. Okazała się jednak gorsza od Bogdanki Łęczna. O wyniku zadecydował początek meczu, gdy gospodarze strzelili dwa gole. - Zawaliliśmy początek. Nie wiem czy było to rozkojarzenie. Będziemy to rozpatrywać w domu. Staraliśmy się, robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby ten mecz wygrać - ocenia Piotr Kuklis.
W drugiej połowie goście dominowali na boisku i zamykali przeciwnika na jego połowie. Mimo to zdołali strzelić tylko jedną bramkę. Kuklis mógł zostać bohaterem swojego zespołu, ale w 88. minucie po błędzie golkipera trafił w słupek. - Punktów nie zdobywa się za utrzymywanie się przy piłce czy piękną grę. Można przegrać nawet będąc lepszym. Już w czwartym meczu z rzędu tłamsimy rywali, ale to my gubimy punkty - przyznaje 26-letni pomocnik.
Obecnie Arka traci już osiem punktów do wicelidera i może zapomnieć o awansie. Gdynianie nie zamierzają jednak poddawać się. Chcą oni przynajmniej przełamać złą passę i utrzymać się w czołówce. - Tabela mówi sama za siebie. Przykro nam, że się nie udało - mówi Kuklis. - Myślę, że przekreśliliśmy swoje szanse w czterech ostatnich meczach, których nie byliśmy w stanie wygrać. Jeżeli ma się grać o cele, o jakie chcieliśmy, to nie możemy pozwolić sobie, żeby nie zwyciężyć w trzech spotkaniach u siebie pod rząd - dodaje trener Petr Nemec.
Nici z awansu Arki
Szybki powrót do T-Mobile Ekstraklasy okazał się zadaniem ponad siły gdyńskiego zespołu. Podopieczni Petra Nemca w kwietniu wygrali zaledwie raz i ugrzęźli na siódmym miejscu w tabeli.