Flota oraz Warta przystąpiły do bezpośredniego starcia jako sąsiedzi w tabeli, z nadziejami na przybliżenie do utrzymania. Komplet punktów zdobyty nad morzem mógł niemal zagwarantować zrealizowanie tego celu, dlatego obie drużyny rozpoczęły rywalizację ze szczególną mobilizacją. Zaowocowała ona kilkoma groźnymi akcjami, głównie pod bramką gospodarzy.
- Praktycznie sami stworzyliśmy rywalom sytuacje strzeleckie. Po raz kolejny wybiegliśmy na boisko, by pokazać się z lepszej strony i wygrać, ale nie ustrzegliśmy się głupich błędów. Po dwóch czy trzech takich pomyłkach - Warta mogła spokojnie prowadzić i to dzięki szczęściu nie wpadła żadna bramka - przyznał pomocnik Wyspiarzy Daniel Chyła.
Po przerwie świnoujścianie nie pozwolili Zielonym na tak swobodne szarże pod własną bramką. Flota potrafiła długimi okresami przejmować kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, jednak ich napór także nie zakończył się golem, a wraz z upływem minut, gasł w oczach. - Niemoc w naszych poczynaniach jest ewidentna. Nic nie chce wpaść do siatki, choć ponownie mieliśmy szanse strzeleckie z pięciu czy sześciu metrów. To siedzi w naszych głowach. Podczas treningów każdy z nas ciężko pracuje i bez problemu wykorzystuje takie sytuacje, ale podczas meczów brakuje takiej pewności siebie - stwierdził pomocnik.
Bezbramkowy remis przyjęto w obu obozach bez entuzjazmu. Świnoujścianie po raz trzeci z rzędu nie zdobyli gola, a także przedłużyli serię meczów bez zwycięstwa do trzynastu. Także Warta wciąż nie może czuć się pewna utrzymania w lidze. - Walczyliśmy o trzy punkty, aby umocnić się na spokojnym miejscu w tabeli i nareszcie przestać spoglądać w jej dół. Remis nie cieszy obecnie żadnego z zespołów, choć w ostatecznym rozrachunku może okazać się istotny. Żałujemy, że nie potrafiliśmy wygrać, mimo iż po przerwie wyraźnie przeważaliśmy - powiedział Chyła.
- Na razie liczy się dla nas tylko przełamanie, niezależnie od tego czy walczymy o utrzymanie czy podskoczenie w tabeli. Jeżeli w końcu dopiszemy na swoje konto punkty, to ruszymy i zaczniemy seryjnie zwyciężać. Tak się najczęściej dzieje z drużynami w dołku, że po zwycięstwie są już nie do zatrzymania - zapowiedział na sześć kolejek przed końcem ligi.
Daniel Chyła po zeszłotygodniowym starciu z Pogonią zaskoczył słowami, iż atmosfera derbów nie wywołała szczególnej mobilizacji w szatni. Postawa taka dała do myślenia wielu świnoujścianom, dla których potyczka z Portowcami jest od kilku lat najważniejszą w ligowym kalendarzu.
- Zdaję sobie sprawę, że w Świnoujściu derby są największym wydarzeniem rundy i przed tym spotkaniem wzrasta presja ze strony kibiców oraz zainteresowanie całego regionu. Nie motywowaliśmy się jednak na zasadzie: przed nami mecz o życie i jeśli go przegramy, to lecimy z ligi. Do każdego meczu podchodzimy z identyczną wolą zwycięstwa, czy rywalem jest Pogoń czy przykładowo drużyna ze Śląska. Nie może być przecież tak, że w derbach zawalczymy szczególnie, a już tydzień później troszkę mniej - wyjaśnił dość zaskakującą wypowiedź urodzony w Darłowie piłkarz.