Blisko piętnaście miesięcy na kolejne trafienie w meczu o stawkę czekał Przemysław Trytko. Rosły napastnik Polonii Bytom stracił ostatni rok przez komplikacje po zabiegu rekonstrukcji więzadeł krzyżowych i na dobrą metę rozegrał dopiero ósme spotkanie o punkty. Jego bramka w Stróżach dała bytomianom arcyważne w kontekście utrzymania trzy punkty.
- Wszyscy jesteśmy niesamowicie szczęśliwi, ale pamiętamy, że wygraliśmy tylko jeden mecz. Pełnię szczęścia osiągniemy na koniec maja, kiedy Polonia sezon zakończy na bezpiecznej lokacie w tabeli. Bohaterem tego meczu się nie czuję. Ja tylko strzeliłem trzecią bramkę, a na trzy punkty na boisku ciężko harowała cała drużyna - mówi bohater meczu z Kolejarzem.
Polonia po raz kolejny nie wyciągnęła wniosków z poprzednich gier, nielitościwie pudłując pod bramką rywala. Tym razem mecz zakończył się dla bytomian happy endem. - Przebieg tego meczu był podobny do tego z Dolcanem. Też graliśmy lepiej w piłkę i mieliśmy swoje sytuacje, ale wtedy zabrakło do zwycięstwa tej bramki, którą przeciwko Kolejarzowi zdobyliśmy. Za ten wynik należy się całej drużynie wielki szacunek, bo przebieg meczu był naprawdę nietypowy - przekonuje Trytko.
Po pierwszym kwadransie gry śląska drużyna przegrywała już dwoma bramkami, by ostatecznie mecz zakończyć z tarczą, po ostatniej akcji meczu. - Początek meczu ułożył się dla nas fatalnie. Straciliśmy bramkę zaraz na początku gry, potem rywale dołożyli drugie trafienie bezpośrednio z wolnego i właściwie wydawało się, że było po meczu. My się jednak nie załamaliśmy, wyciągnęliśmy to na 3:2 i dalej jesteśmy w grze o utrzymanie - zauważa napastnik Polonii.
Trytko na listę strzelców w meczu o ligowe punkty wpisał się po raz pierwszy od 12 marca 2011 r., kiedy trafił dla bytomskiej drużyny w wyjazdowej potyczce z Koroną Kielce (3:3). - To moja druga bramka tej wiosny, bo strzeliłem jeszcze w meczu z Olimpią Elbląg - uśmiecha się Trytko. "Jego" trafienie w sędziowskim protokole zapisano jednak dogrywającemu w tej sytuacji Przemysławowi Szkatule. - Niech młody ma tę bramkę, choć moralnie jej strzelcem czuję się ja sam - dodaje po chwili gracz drużyny z Olimpijskiej.
- Cieszę się, że udało mi się w końcu odblokować. To trafienie już nie pozostawia złudzeń, że to ja wpisałem się na listę strzelców. Długo na tę bramkę czekałem, bo grubo ponad rok, ale ostatnich kilkanaście miesięcy było dla mnie naprawdę ciężkim okresem. Chciałbym to trafienie zadedykować rodzinie i swojej dziewczynie. Oni byli przy mnie zawsze, nawet wtedy kiedy przeżywałem boleśnie okres rehabilitacji. Dzięki nim wracam silniejszy - zapewnia napastnik niebiesko-czerwonych.