Mistrz destrukcji Górnika przełamał się w ofensywie

Mariusz Przybylski był jednym z największych bohaterów czwartkowego szlagierowego starcia Górnika Zabrze z Wisłą Kraków. Gracz śląskiej drużyny zanotował swoje pierwsze trafienie na boiskach T-Mobile Ekstraklasy, w której gra już pięć lat.

Doświadczony pomocnik Mariusz Przybylski w Górniku uchodzi za człowieka od "czarnej" roboty. Na boisku nie jest tak widoczny jak gracze w formacji ofensywnej, ale w trakcie każdego spotkania notuje niezliczoną ilość przechwytów w środku pola albo ratując zespół przed groźną kontrą i prawdopodobną utratą bramki, albo jego podanie rozpoczyna szybką akcję partnerów z drużyny.

W czwartkowym szlagierowym pojedynku z Wisłą Kraków 30-latek zanotował pierwsze trafienie na boiskach T-Mobile Ekstraklasy, w 84. występie na boiskach elity. W 18. minucie spotkania zachował się jak na siebie nietypowo. Uruchomił podaniem ze środka pola znajdującego się na prawym skrzydle Prejuce'a Nakoulmę, który w swoim stylu dobiegł do linii końcowej, minął obrońcę i zagrał płasko tuż przed bramkę do nabiegającego... Przybylskiego, który strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Sergeiowi Pareice na skuteczną interwencję.

W pierwszej chwili większość zebranych na trybunach zaczęła świętować czwarte trafienie na boiskach ekstraklasy... Arkadiuszowi Miliowi, nie dowierzając, że wsławiony świetną grą destrukcyjną Przybylski był w stanie przeprowadzić tak efektowną akcję w ofensywie. - To moja pierwsza bramka w ekstraklasie, ale mam nadzieję, że nie będzie to ostatnie trafienie. Chciałbym zadedykować je najbliższym - mówi szczęśliwy strzelec.

Defensywny pomocnik zabrzan trafił do siatki po kwadransie zdecydowanej przewagi Białej Gwiazdy. Krakowska drużyna przy Roosevelta poczynała sobie bardzo odważnie w ofensywie, zupełnie zapominając najwyraźniej o grze w obronie. Pierwszy kontratak i celne uderzenie na bramkę gości w wykonaniu Górnika zakończyło się bowiem pierwszym trafieniem dla gospodarzy.

- Początek meczu nie wskazywał na nasze łatwe zwycięstwo. Wydawało się, że będziemy musieli się sporo namęczyć, żeby Wiśle urwać choć punkt. Tymczasem wygraliśmy zasłużenie i przekonująco, strzelając dwa gole. Ja sam mogłem dołożyć kolejne trafienie, ale Pareiko dobrze odbił tę piłkę. Szkoda tej sytuacji, ale najbardziej cieszą trzy punkty. Mogliśmy ten mecz wygrać jeszcze wyżej, bo kilka świetnych okazji zmarnowaliśmy - zauważa Przybylski.

Wisła w Zabrzu rozegrała bardzo przeciętne spotkanie. Drużyna z Reymonta przy odrobinie szczęścia mogła ten mecz nawet zremisować, ale najpierw po uderzeniu Tomasa Jirsaka piłka zatrzymała się na poprzeczce zabrzańskiej bramki, a potem Cwetana Genkowa nie zdołał pokonać golkipera Górnika po strzale z rzutu karnego. - Dobrze, że Łukasz Skorupski wyciągnął nam tego karnego. Wisła na nas ruszyła od początku drugiej połowy i gdyby zdołała wyrównać tak szybko, to ten mecz mógł się dla nas zdecydowanie inaczej potoczyć - przyznaje pomocnik drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Źródło artykułu: