Maciej Szmatiuk wskoczył do podstawowego składu GKS-u w przedostatniej kolejce po kilku meczach nieobecności. Trener Kamil Kiereś po meczu z Koroną Kielce zdecydował się wymienić cały środek obrony. W Łodzi bełchatowianie stracili jednego gola. Na ich szczęście był to gol dający remis gospodarzom spotkania. Tym samym Giekaesiacy utrzymali się w Ekstraklasie i pogrążyli ŁKS. - Utrzymanie w przedostatniej kolejce zapewniliśmy sobie trochę na własne życzenie. Mieliśmy kilka meczów wiosennych, gdzie wystarczyło dowieźć taki wynik remisowy. Dostawaliśmy bramki w końcówce i stworzyliśmy sobie horror sami dla siebie. Z drugiej strony śmiałem się w szatni z Mirkiem Bożokiem, że nie byliśmy przez ostatnie dwa lata w tak dobrej sytuacji na dwie kolejki przed końcem. To myśmy byli zespołem, który potrzebował punktów. Mówiąc już zupełnie poważnie, to cieszy nas niezmiernie ten jeden punkt. Ja uważam, że ŁKS jest dobrym zespołem. Na boisku zepchnęli nas do defensywy. To my byliśmy zespołem, który się bronił i chciał dowieźć remis do końca - podsumował mecz były gracz gdyńskiej Arki.
A do zwycięstwa łodzian w czwartkowym spotkaniu nie brakowało dużo. Od początku wyszli na boisko bardzo zmotywowani i grali tak do samego końca meczu. - Dwadzieścia minut drugiej połowy w naszym wykonaniu to nie była strategia, że gramy z kontry. ŁKS po prostu nas przycisnął i to był taki moment, że trzeba było się skumulować bardziej pod bramką i myśleć o obronie rezultatu, a nie szukać drugiej bramki - przyznał z pokorą obrońca GKS-u.
W razie porażki w Łodzi, piłkarze z Bełchatowa mieliby mecz ostatniej szansy. W niedzielę, w ostatniej kolejce zmierzą się z innym spadkowiczem, Cracovią Kraków. - Przed meczem z ŁKS-em powiedzieliśmy sobie, że nie ma meczu z Cracovią. W Łodzi chcieliśmy sobie zapewnić utrzymanie. Nakreśliliśmy sobie taki cel i na szczęście udało się go zrealizować - zakończył Szmatiuk.