Będziemy frajerami, jak tego nie wykorzystamy - rozmowa z Veljko Nikitoviciem, kapitanem Bogdanki

Bogdanka Łęczna zajmuje miejsce w peletonie drużyn walczących o awans do T-Mobile Ekstraklasy. - Bylibyśmy frajerami, gdybyśmy tej szansy nie wykorzystali - przyznaje Veljko Nikitović, kapitan drużyny z Lubelszczyzny.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Marcin Ziach: Nierówna ta Bogdanka na wiosnę. Jedziecie jako potentat do outsidera i dajecie sobie wyrwać dwa punkty.

Veljko Nikitović: Polonia Bytom to outsider tylko z nazwy. Na ich pozycję w tabeli rzutuje początek tego sezonu. Nie wiadomo było po spadku co tutaj będzie i jaki los czeka ten klub. To jest dobry zespół, który nie zasługuje na trzecie miejsce od końca w tabeli, tylko na strefę 1-6. Mieliśmy do rywala wielki szacunek, bo Polonia na wiosnę nie przegrała przecież meczu u siebie. My na własnej skórze przekonaliśmy się dlaczego tak jest.

W pierwszej połowie Polonia wyraźnie dominowała. Można było mieć wątpliwości kto tu walczy o awans, a kto o utrzymanie w I lidze.

- Złe było nasze nastawienie do tego meczu, ale takie założenia nakreślił nam trener. Mieliśmy zamknąć się na własnej połowie i czekać na to co zrobi Polonia, a dla rywala to była woda na młyn. My tak nie umiemy grać. Nie wiem skąd trenerowi się to wzięło, że mamy w tym meczu zostać z tyłu i wybijać piłkę spod własnej bramki. Polonia naciskała niemiłosiernie i tylko dzięki dobrej postawie naszego bramkarza tego meczu nie przegrywaliśmy do przerwy. W drugiej połowie zagraliśmy już va banque, zarówno my, jak i Polonia. Skończyło się tym, że po meczu było dwóch pobitych, ale skończyło się bez nokautu. Nam ten punkt na pewno pomoże. Mam nadzieję, że Polonii też, bo wielka szkoda by była, gdyby ten zespół spadł z tej ligi.

Bogdanka coraz bardziej traci kontakt z czubem tabeli. Walka o awans, to wciąż cel aktualny?

- Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Trochę nie idzie nam na wyjazdach, ale to wynika z tego, że my na terenie rywala cały czas szukamy swojej tożsamości. Wydaje mi się, że mecz w Polkowicach, który wygraliśmy 4:1, powinien być naszym schematem taktyki i filozofii, jaką powinniśmy w meczach wyjazdowych stosować. Nie wiem dlaczego trener każe nam grać na wyjazdach taką taktyką. To dla mnie bez sensu, bo jak my gramy długą piłką, to musimy mieć z przodu kogoś, kto nam tę piłkę utrzyma. Paluchowski takim zawodnikiem nie jest, w efekcie czego ta piłka się odbija i wraca pod nasze pole karne z akcją przeciwnika. Taka taktyka na boisku powoduje chaos, bo inaczej się tego nazwać nie da. Naprawdę nie wiem o co trenerowi chodzi.


Złoty środek dla tego zespołu, by wygrywał mecz za meczem, jest ci znany?

- My lubimy grać piłką. Bardzo dobrze wychodzi nam atak pozycyjny, po prostu to uwielbiamy. Krótkie zagrania piłką do partnera i tak najczęściej strzelamy bramki. Nie mamy w zespole jakichś kolosów, którzy umieliby się przepychać i walczyć wręcz. Preferujemy futbol ładny dla oka i skuteczny. Gdybyśmy tak grali i u siebie, i na wyjazdach, to awans dawno byłby nasz.

Czołówka tabeli wam ucieka. Wygrały w ostatni weekend Termalica i Piast.

- Spodziewaliśmy się takich wyników. Trzeba powiedzieć, że Flota w tym sezonie nie prezentuje żadnego poziomu i nie wiem czy ten zespół w ogóle nie spadnie z tej ligi. Oni chyba od 15-16 meczów nie wygrali w lidze i po tym zespole akurat cudów nie ma co się spodziewać. Strata do czołówki jest znaczna, ale my wszystkie zespoły, które są przed nami, mamy u siebie. W Łęcznej gramy naprawdę dobrze, bo w tej rundzie praktycznie wszystkie mecze wygraliśmy. Trzeba zrobić coś z naszą grą na tych wyjazdach, zagrać trochę odważniej, bo gramy naprawdę dobrą piłkę. Punkt zdobyty na terenie rywala nie daje mi nic i kiedy ktoś cieszy się z remisu na wyjeździe, to jestem wkurzony. W Bytomiu w pierwszej połowie zagrała Bogdanka, która... nie była tak naprawdę Bogdanką.


W swoich wypowiedziach jesteś bezkompromisowy. W Łęcznej nikt o awansie głośno mówić nie zamierza.

- To mnie właśnie dziwi, że każdy w naszym klubie boi się powiedzieć, że gramy o awans. Wszyscy gdzieś po kątach, po cichutku coś pomrukują, a potem się markują w mediach. My jesteśmy w takim położeniu, że trzeba nam jasno powiedzieć: "Panowie, gramy o awans!". No bo niby o co mamy grać w tym sezonie? O szóste miejsce? Ja to podkreślam cały czas. Gramy o awans. Jeśli ktoś w lidze będzie lepszy od nas, a niewiele jest takich zespołów, to podamy im po sezonie rękę i pogratulujemy sukcesu. Nie uśmiecha nam się to wcale, dlatego walczyć będziemy do końca, żeby to inni mogli gratulować nam.

Skąd u ciebie takie pokłady optymizmu? Tabela ligowa o waszych szansach mówi coś innego.

- Może ostatnio byliśmy od awansu o krok, teraz jesteśmy o półtora, ale trzeba jasno powiedzieć, że oprócz Termaliki Bruk-Bet Nieciecza, która gra bardzo dobrze, konsekwentnie i traci naprawdę niewiele bramek, to nie ma w tej lidze drużyny, która umiałaby tak konsekwentnie punktować. Mamy u siebie Pogoń, Piasta i Termalicę, ale mamy też dwa ciężkie wyjazdy, bo gramy z Wartą i Sandecją, które dalej walczą o utrzymanie. Z całej czołówki mamy najcięższy terminarz, ale po tym się poznaje mężczyznę. Jak jest ciężko, to na boisku trzeba pokazać jaja i dać trochę z wątroby, żeby spróbować powalczyć o ten awans. My potrzebujemy tej glorii i sławy, a żeby tak było, to musimy zagrać w ekstraklasie. Nic lepszego dla drużyny grającej w I lidze być nie może.

Na wyjazdach punkty traci nie tylko Bogdanka, ale też cała czołówka.

- To wszystko wiąże się z tym, że ta liga jest naprawdę bardzo wyrównana. My jedziemy jako drużyna z czołówki do zespołu z dołu tabeli i on nas dusi niemiłosiernie. To tylko podkreśla, jak groźne są te drużyny, które wszyscy traktują jako dawców punktów i ligowych cieniasów. My tej wiosny przegraliśmy cztery punkty z Dolcanem i Polonią Bytom, a z Wisłą Płock przegraliśmy. Z tymi zespołami gra się naprawdę ciężko, bo one walczą o życie.


Vejlko Nikitović, to już w Łęcznej piłkarz-legenda.

- Kilka lat w tej drużynie gram i można powiedzieć, że sie zakorzeniłem. W Łęcznej znalazłem żonę, która niedawno urodziła mi syna. W Serbii mówi się, że gdyby mi tutaj dobrze nie było, to po prostu by mnie tutaj mnie było. W tym klubie czuję się naprawdę dobrze i jestem tam szczęśliwy. Brakuje mi tylko wisienki na torcie w postaci awansu. To jest moje sportowe marzenie, którego spełnienia bardzo bym chciał. Najlepiej żeby to było jeszcze w tym roku.

Z obecnej kadry Bogdanki jesteś chyba ostatnim zawodnikiem pamiętającym poprzednią przygodę Łęcznej z elitą.

- Rozegrałem z Górnikiem, bo to wtedy był Górnik, 80 meczów w ekstraklasie, więc zasmakowałem tego i wiem co znaczy ta liga. To były piękne czasy dla nas, dla klubu, dla całej Lubelszczyzny. Dałbym za to wszystko, żebyśmy za rok znowu gościli u siebie Legię, Wisłę czy Lecha. Żeby nasz stadion znowu wypełniał się do ostatniego miejsca. Przebyliśmy do miejsca, w którym jesteśmy długą drogę i bylibyśmy frajerami, gdybyśmy teraz to wszystko odpuścili.

Ranga I ligi rośnie. Po co ci Legia, Wisła, Lech skoro w przyszłym sezonie będziesz miał u siebie Arkę, Cracovię i ŁKS?

- O tym, że takie kluby grają w tej lidze świadczy, że jej ranga idzie w górę. Moim zdaniem jednak ŁKS Łódź po spadku już się nie podniesie. Podobnie Polonia Bytom, jeśli nie daj Boże spadnie do II ligi. Cracovia to na pewno będzie tuz I ligi w przyszłym sezonie, bo znając ambicje i możliwości finansowe prezesa Filipiaka, to trudno nie wierzyć w to, że oni włączą się do walki o awans. Może mi pan jednak wierzyć, że inaczej jest kiedy gra się z Legią i Lechem, a inaczej kiedy walczysz o punkty z ŁKS-em, Cracovią czy Wisłą Płock.

W przypadku braku awansu obecna kadra Bogdanki się rozpadnie? Działacze klubów ekstraklasy coraz częściej goszczą na waszych meczach.

- Powiem panu szczerze, że parę lat wcześniej, kiedy graliśmy w ekstraklasie, to byłem już praktycznie dogadany i miałem podpisany kontrakt z Legią Warszawa. W ogóle w tamtych latach, mówiąc nieskromnie, chciała mnie połowa ligi. Jeśli wtedy tej okazji nie wykorzystałem, to już chyba nigdy się na to nie zdecyduję. Moim sportowym marzeniem jest, owszem, zagrać w ekstraklasie, ale tylko z Bogdanką. Może to ktoś potraktuje jako lizodupstwo, ale taka jest prawda. Jak graliśmy z Łęczną w ekstraklasie poprzednim razem, to była ona znacznie silniejsza, niż jest teraz. Grali wtedy Żurawski, Frankowski, Cantoro i Szymkowiak. Dla mnie to najlepsi piłkarze w polskiej lidze ostatniego stulecia. Dziś tej lidze wiele do tego poziomu brakuje, więc na pewno nie byłyby to za wysokie progi dla Bogdanki.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×