Pierwsze blisko dwadzieścia pięć minut nie było najlepsze. Gra toczyła się głównie w środkowej części boiska. Brakowało ciekawych akcji ofensywnych i strzałów. W tym okresie właściwie tylko raz doszło do akcji godnej odnotowania. W 8. minucie po rzucie rożnym ładnie do strzału złożył się Piotr Karwan, ale golkiper Stali nie miał problemów ze złapaniem piłki.
Po niemrawym początku do głosu zaczęli dochodzić gospodarze, którzy coraz częściej gościli w polu karnym Motoru. Stalowcy zaczęli w końcu także uderzać na bramkę strzeżoną przez Mateusza Oszusta. W 27. minucie golkiper gości obronił uderzenie głową Kamila Gęśli, a pięć minut później gości po strzale Michała Czarnego uratowała poprzeczka.
W końcówce pierwszej połowy zrobiło się dość ostro. W głównej roli wystąpił pomocnik Stali Krystian Getinger, który najpierw ostro zareagował i został upomniany przez arbitra żółtym kartonikiem, a w doliczonym czasie gry zawodnik Stali został kopnięty przez Damiana Falisiewicza, który za to ujrzał czerwoną kartkę. Piłkarze Motoru nie do końca zgadzali się z arbitrem. - Powinienem wierzyć swojemu piłkarzowi tym bardziej, że powiedział, iż nic mu nie zrobił. Z kolei inny gracz, który stał obok powiedział, że widział jakiś ruch w stronę zawodnika Stali - ocenił całą sytuację z czerwoną kartką opiekun gości, Mariusz Sawa.
Wydawało się, ze gol dla gospodarzy może być tylko kwestią czasu, tym bardziej że zielono-czarni zaatakowali. W 56. minucie to jednak Motor zdobył bramkę. Na 30. metrze od własnej bramki piłkę stracił Michał Kachniarz. Wyłuskał ją Igor Migalewski, który nie namyślając się długo uderzył na bramkę. Wydawało się, że Bartłomiej Dydo nie będzie miał problemów ze złapaniem futbolówki. Stało się jednak inaczej, bowiem piłka tuż przed golkiperem Stalówki zmieniła kierunek lotu i wpadła do siatki. - Na treningach ćwiczę takie uderzenia. Piłka po prostu zmieniła lot. Po prostu zakręciła w ostatniej chwili - powiedział po zawodach strzelec jedynego gola w meczu.
Od tego momentu inicjatywa należała zdecydowanie do gospodarzy, którzy jednak nie potrafili wykorzystać kilku wybornych okazji. W 82. minucie Wojciech Białek minął trzech rywali i z pole karnego uderzył na bramkę. Piłka jednak przeszła o centymetry obok słupka. W doliczonym czasie gry Białek minął dwóch rywali dograł tuż przed bramkę do Gęśli, ale ten również nie zdołał trafić w światło bramki i z wygranej cieszyli się gości.
Trenerzy po meczu:
Mariusz Sawa (trener Motoru Lublin): Dziękuję zawodnikom za ten mecz. Ja wiem, zawodnicy wiedzą, że nie jest u nas dobrze. Nie będę mówił o co chodzi. Zagraliśmy w Stalowej Woli dobrze taktycznie. Stal miała inicjatywę, ale to my cieszymy się z wygranej. Zwycięzców się nie sądzi. Zasłużyliśmy w tym spotkaniu przynajmniej na jedno oczko, a udało się wywalczyć komplet. Do Lublina wracamy z uśmiechem na ustach.
Mirosław Kalita (trener Stali Stalowa Wola): Co tu dużo mówić. Graliśmy przez całą drugą połowę w przewadze. Wydawało się, że dzięki temu będziemy mieć z górki. Mieliśmy przede wszystkim spore problemy ze zdobyciem gola. Było trochę sytuacji, które zmarnowaliśmy. Straciliśmy bramkę po ładnym uderzeniu. Piłka w ostatniej chwili zakręciła i zmyliła naszego bramkarza. Dominowaliśmy na boisku, ale mimo tego nie udało się wygrać. Taka jest piłka.
Stal Stalowa Wola - Motor Lublin 0:1 (0:0)
0:1 - Migalewski 56'
Składy:
Stal: Dydo - Cebula, Czarny, Lewandowski, Żmuda, Piątkowski (70' Widz), Horajecki, Kachniarz (85' Komada), Getinger (62' Radawiec), Białek, Gęśla.
Motor: Oszust - Dykyj, Karwan, Ptaszyński, Falisiewicz, Prędota, Batata (90 +1' Kursa), Czułowski (58' Górniak), Pyda, Migalewski, Niżnik (90 +3' Orłowski).
Żółte kartki: Getinger (Stal Stalowa Wola) oraz Batata (Motor Lublin).
Czerwona kartka: Falisiewicz (Motor).
Sędzia: Dawid Bukowczan (Żywiec).
Widzów: 1100.