Klose o wyjeździe z Polski do Niemiec: To było brutalne doświadczenie

Miroslav Klose przyznał, że Polska jest dla niego szczególnym miejscem. Urodzony w Opolu reprezentant Niemiec w rozmowie z Welt am Sonntag przedstawił okoliczności wyjazdu swojej rodziny za zachodnią granicę w 1987 roku.

Konrad Kostorz
Konrad Kostorz

Miroslav Klose w wieku 8 lat wraz z rodzicami i starszą siostrą przeprowadził się do niewielkiego miasta Kusel w Nadrenii-Palatynacie. - To było wyzwanie i ryzykowne przedsięwzięcie dla naszej rodziny. Przyjechaliśmy do Friedlandu (miasta przy granicy z Polską - przyp.red.) i wraz z wieloma innymi rodzinami czekaliśmy, czy dostaniemy paszporty, czy nie. Mieliśmy szczęście, bo spędziliśmy tam tylko jedną noc. Niektórzy czekali po kilka dni. Spaliśmy w jednym pomieszczeniu chyba z 20 rodzinami. To było brutalne doświadczenie, takich przeżyć się nie zapomina - wspomina na łamach Welt am Sonntag 114-krotny reprezentant Niemiec.

Początki za naszą zachodnią granicą nie były łatwe dla rodziny Klose. - Musieliśmy zaczynać praktycznie od zera. Od małego radia doszliśmy do samochodu, za który płaciliśmy krok po kroku. Mój ojciec był w Polsce piłkarzem, a matką uprawiała piłkę ręczną. Pieniądze, które udało im się zaoszczędzić, w Niemczech na dobrą sprawę nie przedstawiały żadnej wartości. Pamiętam, że, choć nie wiedziałem czego się spodziewać, oczekiwałem z niecierpliwością na nowe życie w Niemczech - zdradza 34-latek.

Co dziś znaczy dla Klosego Polska? - Tam się urodziłem i spędziłem jeden z najważniejszych etapów w życie. To dla mnie bardzo specjalne miejsce, zawsze czuję się tam szczęśliwy. Mój wujek, moja ciotka i bardzo wielu krewnych wciąż mieszka w Polsce. Dlatego też cieszę się na nadchodzący turniej, mimo że losowanie grup nie było dla nas korzystne. Nie mam tu na myśli rywali, ale fakt, że będziemy rozgrywać mecze na Ukrainie. To trudność dla kibiców, moich przyjaciół i mojej rodziny - przyznaje zawodnik rzymskiego Lazio.

Reprezentacja Joachima Loewa, przebywając w Polsce, odwiedzi dawny obóz koncentracyjny w Oświęcimiu. Czy według Klosego to dobry pomysł? - Tak, byłem w tym miejscu i doradzam każdemu, aby to zobaczył. Mówienie na ten temat to jedno, a ujrzenie na własne oczy okrucieństw, które się tam wydarzyły, to drugie. Samo wyobrażenie sobie tego, że były tam tysiące pryszniców, z których nie leciała woda, ale gaz, jest przerażające - twierdzi piłkarz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×