Postanowiłem odejść - rozmowa z Krzysztofem Sobierajem, obrońcą Warty Poznań

Krzysztof Sobieraj spędził w Warcie rok i postanowił, że nie przedłuży wygasającego w czerwcu kontraktu. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl doświadczony obrońca umotywował tą decyzję, przedstawił plany na przyszłość, zdiagnozował także przyczyny słabego sezonu w wykonaniu zielonych.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

Szymon Mierzyński: Pańska przygoda w Poznaniu potrwa zaledwie rok...

Krzysztof Sobieraj: Podjąłem suwerenną decyzję, że z końcem czerwca odchodzę. Przemyślałem wszystko i zdania już nie zmienię.

Skąd takie plany? Biorąc pod uwagę pańską formę sportową, wiele wskazuje na to, że dostałby pan propozycję nowej umowy od Warty...

- Owszem, kilka tygodni temu otrzymałem ustne zapewnienie od dyrektora Miklosika, że klub chce kontynuować ze mną współpracę, ale na tą chwilę ze względów osobistych i tak bym tej oferty nie przyjął. Myślę, że nie pozostawiłem po sobie złego wrażenia. Byłem podstawowym zawodnikiem zespołu, ze mną w składzie nie traciliśmy wielu bramek. Nie wiem jaka jest aktualna opinia kierownictwa klubu, ale teraz to już nieistotne.

Jakie uczucia towarzyszą panu w związku z odejściem z Warty?

- Nie powiem złego słowa. Mogę tylko podziękować właścicielom klubu, z panią prezes na czele. Wiadomo, że pod względem sportowym daleko było do ideału. Cele nie zostały zrealizowane, choć stworzono ku temu wyśmienite warunki.

Na pewno nic pana nie zabolało? Gdy jako przyczynę podaje się względy osobiste, to często jest jeszcze druga strona medalu...

- Zapewniam, że w moim przypadku nie ma o tym mowy. Podsumowałem sobie miniony sezon, sądzę, że na papierze nie wyglądało to najgorzej. Kiedy grałem, nie traciliśmy dużo goli. Czy coś mnie zezłościło? Absolutnie nie. Od razu ucinam ewentualne spekulacje, jakobym chciał odejść, gdyż nie wystąpiłem w spotkaniach z Zawiszą Bydgoszcz i Wisłą Płock. Po zwycięstwie w Katowicach zapewniliśmy sobie utrzymanie i będąc trenerem, w takim momencie też sprawdziłbym przydatność zawodników, którzy dotąd otrzymywali mniej szans. Dlatego nikt nie powinien doszukiwać się podtekstów. Moje wspomnienia z pobytu w Poznaniu będą bardzo dobre, jestem zadowolony z atmosfery, jaka panowała w szatni. Nieoceniony udział w tym miał Tomasz Magdziarz. Praca z tymi ludźmi to była sama przyjemność. Chcę też zaznaczyć, że chylę czoła przed Piotrem Reissem. Facet ma prawie czterdziestkę na karku, a niejeden piłkarz mógłby za nim buty nosić. Został najskuteczniejszym strzelcem drużyny. Wielu innych, kończąc przygodę z futbolem, będzie miało mniej rozegranych meczów niż on zdobytych bramek.

Można więc podsumować, że pańskie rozstanie z zielonymi odbędzie się w przyjaznej atmosferze.

- Jedyne co mogę zrobić, to podziękować klubowi za ostatni rok. Wcześniej czytałem wypowiedzi innych zawodników, którzy odchodzili z Poznania. Niejeden się żalił, natomiast ja nie mam powodu, by powiedzieć choć jedno złe słowo. Warunki, które nam stworzono, spełniają standardy ekstraklasy.

Czy dostał pan już jakieś oferty?

- Nie ukrywam, że są zapytania. Otrzymałem kilka telefonów. Rozmawiałem z dwoma I-ligowcami, ale nie było żadnych konkretów.

Czy kluby z T-Mobile Ekstraklasy także interesują się pańskimi usługami?

- Jak dotąd nie. Nie biorę też pod uwagę wyjazdu zagranicznego. Nie wiem jeszcze gdzie zagram, wiadomo tylko, że nie będzie to Warta. Czasu jest sporo. Dopiero zaczynamy urlopy.

W trakcie rundy wiosennej szerokim echem odbiły się pańskie słowa na temat wywierania presji przez pracowników klubu. Nie obyło się bez reakcji włodarzy. Czy ta sytuacja pozostawiła u pana złe odczucia?

- Powiem tak: mam już trzydzieści lat, nie gram w piłkę od wczoraj. W tamtej chwili wiedziałem, że to co się dzieje wokół nie pomaga zespołowi. Mam tu na myśli zwłaszcza młodszych zawodników. Postanowiłem zareagować, do tego doszła adrenalina, bo rozmowa odbyła się tuż po meczu. Koledzy mi jednak podziękowali, bo stanąłem za nimi. Z perspektywy czasu oceniam, że moje zachowanie było właściwe.

Wróćmy jeszcze do spraw sportowych. Co pana zdaniem zdecydowało, że Warta zakończyła sezon tak nisko, na 10. miejscu w tabeli?

- Przyczyna jest jedna. Chodzi o przygotowanie fizyczne do rundy jesiennej, a w zasadzie jego brak. Zostały popełnione błędy, zarówno przez trenerów, jak i piłkarzy. Nie zamierzam zwalać winy wyłącznie na sztab szkoleniowy. Jeśli zawodnik czuje, że jego motoryka nie jest na najwyższym poziomie, powinien te braki nadrobić indywidualnie. Niestety wspomniane niedociągnięcia przełożyły się na wyniki. Pod względem piłkarskim nie brakowało nam niczego, nikt chyba nie powie, że personalnie mieliśmy słaby zespół. Realia I ligi są jednak takie, że jeśli nie jesteś odpowiednio przygotowany pod względem fizycznym, to nic nie osiągniesz.

Czy są jeszcze inne czynniki, które ujemnie wpłynęły na wyniki?

- Nie zaliczyłbym do nich niezadowolenia władz klubu po nieudanych meczach. Trudno oczekiwać, że właściciele nie będą źli jeśli stwarzają idealne warunki do pracy, a rezultaty osiągane przez zespół są rozczarowujące. Pani prezes wszystko dopięła na ostatni guzik. Mówię o tym dlatego, że zawsze można wylądować np. w Radzionkowie, gdzie takich luksusów nie ma.

Czy w obecnym składzie personalnym, po dobrze przepracowanych przygotowaniach, Warta jest w stanie wreszcie spełnić oczekiwania?

- Na ten temat nie chciałbym się wypowiadać. Nie wiem jakie będą zmiany personalne. Nie ukrywam, że wielu piłkarzom tego klubu wróżę przyszłość ekstraklasową, ale kiedy to nastąpi i czy w zielonych barwach, trudno teraz stwierdzić.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×