Drużyna Ruchu Radzionków, która ostatni sezon na boiskach I ligi zakończyła na dziewiątej pozycji przeszła do historii. Z klubem pożegnało się 90 proc. kadry drużyny, a od wtorku szkoleniowcem Cidrów nie jest już Artur Skowronek. Młody trener prowadził drużynę z Narutowicza przez półtora roku, będąc jednym z głównych architektów dobrej postawy zespołu w ostatnich sezonach.
Po zakończeniu rozgrywek ligowych w przeżywającym potężne problemy organizacyjno-sportowe radzionkowskim klubie coś "pękło". Skowronek, któremu klub zalegał z trzymiesięcznymi pensjami głośno zapowiadał, że w przyszłym sezonie nie będzie prowadził Ruchu na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy. - Dla mnie nie ma takiej możliwości, bym pracował w Radzionkowie w przyszłym sezonie. Ostatnią pensję dostałem w lutym, nie mam za co utrzymać rodziny - argumentował swoje stanowisko 28-letni szkoleniowiec.
Pierwotnie zakładano, że umowa Skowronka z Ruchem przestanie obowiązywać z końcem maja. Takie były rzekome ustalenia trenera z zarządem klubu. Potem prezes Tomasz Baran prostował medialne doniesienia. - Wszystkie głosy mówiące o tym, że Ruch Radzionków upadł, są nieprawdziwe. Podobnie wygląda sytuacja z trenerem. W dalszym ciągu pozostaje on naszym pracownikiem i na pewno w najbliższych dniach się to nie zmieni. My dalej walczymy o I ligę dla tego klubu - podkreślał szef śląskiego klubu.
- Ja na pewno nie zostanę w Ruchu na przyszły sezon, bo byłoby mi wstyd wejść do szatni na obecnych warunkach, jakie w klubie panują. Dla mnie po prostu takiej opcji nie ma i nie biorę uwagę scenariusza, że będę w Radzionkowie pracował w przyszłym sezonie - ripostował Skowronek, który ostatecznie podczas wtorkowego posiedzenia zarządu klubu z Radzionkowa celu dopiął.
Na bezrobocie perspektywiczny szkoleniowiec na pewno długo nie będzie mógł narzekać. Otwarcie przyznaje, że jest w kontakcie z Lechią Gdańsk i wiele wskazuje, że właśnie do klubu z Pomorza tego lata trafi.
- Sytuacja w Radzionkowie jest naprawdę ciężka. Nie było jednak tak, że chciałem uciekać z klubu, bo miałem już podpisany kontrakt gdzie indziej. Faktycznie głosy z Gdańska i innych klubów są, ale czekają nas jeszcze rozmowy. Ja w swojej decyzji kierowałem się tylko dobrem mojej rodziny. Pensje w Ruchu są tak uwłaczające, że nawet jednomiesięczne opóźnienie powoduje poważne finansowe tarapaty. Jestem jedynym żywicielem rodziny, bo moja żona nie pracuje i musiałem kierować się dobrem swoich najbliższych - wyjaśnił przyczyny swojego odejścia z Narutowicza wychowanek Ruchu.