Sądny dzień dla Ruchu Radzionków

Komisja Odwoławcza ds. licencji klubów I ligi w czwartek wyda werdykt w sprawie licencji dla Ruchu Radzionków. Od tej decyzji zależeć będzie przyszłość klubu z Narutowicza.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Sytuacja Ruchu Radzionków nie jest godna pozazdroszczenia. W kadrze śląskiego klubu znajduje się dziś czterech zawodników i jeden członek sztabu szkoleniowego. Działania w pionie sportowym działacze Cidrów uzależniają od czwartkowego werdyktu Komisji Odwoławczej ds. licencji klubów I ligi. - Z wszelkimi decyzjami czekamy na werdykt komisji. Według sygnałów z PZPN nasza sytuacja nie wygląda tak tragicznie, więc czekamy spokojnie na rozwój wypadków - podkreśla Tomasz Baran, prezes śląskiego klubu.

Sprawy licencyjne podzieliły wewnętrznie zarząd zadłużonego radzionkowskiego klubu. - Nie można powiedzieć, że w klubie są jakieś frakcje czy konflikty, ale wszyscy musimy mieć świadomość, że gra w I lidze kosztuje określone pieniądze. Rozmowy z potencjalnymi sponsorami i partnerami, którzy chcieliby naszemu klubowi pomóc uzależnione są od tego, w której lidze zagramy. Nikt nie będzie pakował pieniędzy w klub, który gra w III lidze czy okręgówce - przyznaje szef klubu z Narutowicza.

Brak glejtu na grę na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy owocować będzie najprawdopodobniej tym, że Ruch zniknie z pionu centralnego. - Naszym celem jest gra w I lidze. Jeśli nie otrzymamy licencji na ten poziom rozgrywek, to przystąpimy do takiej ligi, na którą będzie nas stać. Na wydaje mi się, żeby był to poziom II ligi, bo gra na tym szczeblu także niesie za sobą duże wyzwania finansowe, a my bez pomocy sponsorów nie będziemy w stanie im sprostać. Szkoda będzie tylko lat, w których budowaliśmy wszystko od nowa - kiwa głową Baran.

Obecne możliwości finansowo-organizacyjne klubu z Radzionkowa są mocno ograniczone. - Jeśli mielibyśmy liczyć tylko na siebie, to pewnie nie stać byłoby nas nawet na zgłoszenie klubu do rozgrywek na szczeblu IV ligi. Niestety realia są takie, że w Radzionkowie nie ma atmosfery na piłkę i to jest najgorsze. Sześć lat swojego życia poświęciłem, by budować nową siłę tego klubu. Udało mi się z okręgówki podźwignąć go do poziomu I ligi. Potrzebna była do tego pomoc wielu ludzi, ale zawsze w trudnych chwilach to środowisko potrafiło się skonsolidować. Teraz jest z tym znacznie trudniej - nie ukrywa sternik śląskiego klubu.

- Musimy stawić czoła wyzwaniu i pogodzić się z tym, że możliwości finansowe miasta są takie, a nie inne. Nie wiem czy w tym leży meritum sprawy, czy po prostu już nikt w gminie Radzionków nie chce nam pomóc. Jestem tym wszystkim podłamany, bo żeby ten klub ratować musiałbym znowu chodzić i żebrać. Podstawa jest taka, że jeżeli otrzymamy licencję, to wszystko uda nam się poukładać. Jeśli jednak przyjdzie nam grać gdzieś niżej, to nie tylko skończy się etap Ruchu Radzionków w I lidze, ale także Tomasza Barana jako prezesa tego klubu - wyjaśnia prezes radzionkowskiego klubu.

Nad Ruchem w dalszym ciągu ciąży zakaz transferowy za zaległości względem byłych zawodników i sztabu szkoleniowego. - Otrzymaliśmy z PZPN-u oficjalne pismo w tej sprawie. Chodzi o zaległości płacowe względem byłych pracowników, ale jestem przekonany, że możemy z nimi osiągnąć porozumienie, bo wcześniej czy później każdy z nich otrzyma należne im pieniądze - zapewnia Baran.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×