Krakowianie przebywają w Gniewinie od poniedziałku. We wtorek zmierzyli się z Rosyjskim Amkarem Perm (2:3), a w sobotę czeka ich spotkanie z beniaminkiem T-Mobile Ekstraklasy Pogonią Szczecin. - Na pewno wynik nie jest dla mnie na zgrupowaniu najważniejszy z tego względu, że my tutaj nic nie odpuścimy. Nie przygotowujemy się do meczu z Pogonią Szczecin pod takim kątem, żeby za wszelką cenę wygrać. Przede wszystkim musimy się teraz skupić na treningach i na pracy, którą mamy wykonać. Mecz z Pogonią to jednostka treningowa. Nawet przed tym spotkaniem będziemy dość mocno pracować, ponieważ musimy zrealizować plan, który sobie załozyliśmy i on jest dla nas najważniejszy - mówi trener Pasów i dodaje: - [i]Uważam jednak, że nawet na dużym zmęczeniu naszą drużynę stać na skuteczną walkę w tym sparingu. Zależy nam na wypracowywaniu nawyku zwycięstwa, ale na tym etapie nie za wszelka cenę. Można wygrywać sparingi, a później w lidze czegoś braknie. Być może właśnie tego, że się chciało wygrywać sparingi, a nie pracować.
[/i]Cracovia zaprezentowała się z Amkarem bardzo dobrze, ale przegrała po trzech błędach Milosa Budakovicia. Dzień później z rezerwami rosyjskiej ekipy i graczami testowanymi w tej drużynie Arka Gdynia przegrała gładko 1:3. - Nie dziwił mnie skład Amkara, bo podstawowym składem grał z nami. Cieszę się, że mielismy takiego przeciwnika, bo to jest klasowy rywal i na jego tle zaprezentowaliśmy się naprawdę nieźle. Nie wpadamy jednak w zachwyt, bo wiem, na ile jeszcze stać tych chłopaków. Arki nie chcę oceniać z tego względu, że też jest w okresie przygotowawczym i ma swój sztab szkoleniowy, który to ocenia i wyciąga wnioski. Sparingi gra się na różnym etapie przygotowań, w różnych konfiguracjach i to nie jest jeszcze materiał do analizy - tłumaczy Stawowy.
"Pasy" z każdym dniem wyglądają na pewniejszy siebie, zgrany zespół. Wierzą w sens wykonywanej pracy i szybko przekonali się do filozofii zaproponowanej przez trenera. - Cieszę się bardzo, że chłopcy w siebie wierzą, bo byłoby niedobrze, gdyby nie wierzyli. Uważam, że nie mają podstaw do tego, by okazywać brak wiary, bo mają duże umiejętności techniczne, a ponadto mają bardzo dobrego trenera od przygotowania motorycznego, który - wierzę w to głęboko - świetnie przygotuje ich do sezonu, tak by mieli dużą szybkość, wytrzymałość i gra sprawiała im przyjemność. Sądzę, że także moja skromna osoba i osoba mojego asystenta, Marcina Gabora wpłynie na to, że ci chłopcy będą wiedzieli, co mają na boisku robić. To jest bardzo ważne. To nie będzie dziełem przypadku, tylko to będzie coś, nad czym teraz pracujemy. Będziemy mieli swój styl, który będziemy kreować w każdym meczu - zapowiada Stawowy.
Po odejściu Arkadiusza Radomskiego drużyna Cracovii musiała wybrać nowego kapitana, którym drogą głosowania został Sławomir Szeliga. Czy 30-letni pomocnik był faworytem trenera do przejęcia opaski? - Nie chciałbym mówić, czy był nim Sławek, czy ktoś inny. Akceptuję wybór drużyny. Kto by nie został kapitanem, byłbym zadowolony, bo to jest naprawdę bardzo fajna grupa piłkarzy, która coraz lepiej się rozumie, coraz lepiej się komunikuje. Bardzo chciałem, żeby oni sami wybrali sobie kapitana, a więc osobę, która będzie ich reprezentować, która będzie ich motywować na boisku - mówi szkoleniowiec i podkreśla: - Mówiłem chłopakom, że są takie mecze, kiedy jest głośny doping, kiedy uwagi z ławki nie dochodzą do piłkarzy i kapitan w takich chwilach jest bardzo potrzebny, by w trakcie meczu motywować kolegów. Zwłaszcza w tych trudnych momentach i w szatni, kiedy mnie w niej nie ma. Jest to bardzo ważna osoba i cieszę się, że chłopcy dokonali takiego wyboru, chociaż powtarzam raz jezcze: kto by tym kapitanem nie był, miałby moją pełną akceptację - kończy.