Dreszczowiec w spotkaniu derbowym (relacja)

- Jeśli w takim stylu miałby być rozgrywane spotkania derbowe, mielibyśmy piękne piłkarskie mecze derbowe - stwierdził po meczu trener Warty Bogusław Baniak. I rzeczywiście w Turku odbyło się fascynujące, elektryzujące i obfitujące w bramki widowisko sportowe. Walka trwała do ostatniej minuty, a jak się okazało także tuż po jego zakończeniu.

W tym artykule dowiesz się o:

Liczna rzesza kibiców, która przybyła na ten mecz przewidywała że będzie w nim sporo walki. Nie przypuszczali jednak, że spotkanie będzie trzymać w napięciu do ostatniej minuty.

Choć początek był dla fanów Tura jak i dla samych piłkarzy z Turku dość przykry, gdyż już pierwsza akcja gości przyniosła im prowadzenie w tym meczu. Niepoukładane szeregi obrony z łatwością przeszli gracze Warty. Najpierw stratę piłki przez Radosława Pruchnika wykorzystał Batata, który w dziecinny sposób między nogami obrońcy Tura wypuścił na czystą pozycję Marcina Klatta. Ten mając przed sobą jedynie bramkarza Tura nie dał mu szans.

Od tej pory Tur nie potrafił znaleźć sobie na boisku miejsca, pozwalając graczom gości na swobodną grę. Dopiero po kwadransie gry miejscowi otrząsnęli się po tak szybkiej stracie bramki. W końcu nie taki scenariusz spotkania sobie założyli. Najpierw Paweł Olszewski zdecydował się na akcję prawą stroną, po czym zdołał dokładnie dośrodkować do nadbiegającego Łukasza Cichosa. Ten musnął piłkę głową lekko i bramkarz Warty nie miał problemów z jej złapaniem.

Chwilę później gdy nad boiskiem w Turku zaświeciło słońce, zapanowała także wielka radość w drużynie Tura i na trybunach. W 18 minucie, bardzo aktywny na skrzydle Olszewski kolejny raz dokładnie dośrodkował w pole karne Warty. Na taką piłkę czekał kolejny raz Cichos. Płaskim strzałem tuż przy słupku umieścił piłkę w bramce i był już remis.

Gra rozpoczęła się na nowo. Lecz tym razem do głosu co raz częściej gospodarze. Poznaniacy ograniczali się tylko do przerywania bardzo dobrych akcji Tura. W 24 minucie Tur mógł objąć prowadzenie, ale tylko brak zimnej krwi i precyzji Piotra Bieńka a także dobra postawa golkipera Warty nie pozwoliła na zmianę wyniku. Po doskonałym podaniu w sytuacji sam na sam znalazł się wspomniany Bieniek, ten uderzył mocno ale wprost w nadbiegającego bramkarza. Skończyło się na jęku zawodu zgromadzonej na trybunach dwutysięcznej publiczności.

Ostatni kwadrans spotkania należał do gości, którzy mimo wielu okazji strzeleckich nie potrafili znaleźć dojścia do bramki Witka Sabeli. Gracze z Turku nie pozostawali oczywiście dłużni i także próbowali zmienić wynik. Strzały Roberta Hyżego i Dawida Kubowicz minimalnie omijały bramkę Warty.

W drugiej części spotkania trener Baniak zdecydował się na wpuszczenie graczy ofensywnych i tak jak pierwszy zameldował się Krzysztof Sikora, znany turkowskiej publiczności z gry w poprzednich sezonach w zespole Tura. Nowy nabytek nawet miał okazję na wpisanie się na listę strzelców. Gdyż chwilę po wejściu uderzył piłkę głową ale ta o kilka centymetrów minęła bramkę Sabeli. Mimo, niemrawego początku z każdą minutą gra nabierała właściwego tempa, w której główną rolę grali raczej piłkarze z Turku. Najpierw strzał Cichosa zdołali zablokować obrońcy Warty, a w 58 minucie tylko instynkt bramkarza gości uchronił Wartę przed stratą bramki. Po strzale Marcina Kiczyńskiego bramkarz wybił piłkę na rzut rożny. Kiczyński został jednak bohaterem w złym słowa znaczeniu bowiem w doliczonym czasie gry jego niefrasobliwa postawa przyczyniła się do straty gola. Po podaniu Sikory Paweł Iwanicki znalazł się w polu karnym tuż przy obrońcy Tura. Turkowski defensor nie zrobił jednak nic by przeszkodzić Iwanickiemu w oddaniu strzału. Ten ostatni zakręcił Kiczyńskim po czym znalazł się tuż przed Sabelą. Nie pozostało mu nic innego jak tylko zdobyć bramkę.

Ogromna radość graczy Warty i sztabu szkoleniowego z Poznania i szok w Turku. Gospodarze przyzwyczajeni jednak sa do odrabiania strat. I kiedy tylko wznowili grę, przy opuszczających już stadion kibicach stało się niemożliwe - gol dla Tura! Po wznowieniu gry gracze z Turku zdołali jeszcze dośrodkować w pole karne gdzie stał niezawodny Cichos. Strzałem głową umieścił piłę w siatce dając wszystkim wielką radość i ratując punkt. Nie obyło się jednak bez głośnego protestu graczy Warty, którzy uważali że sędzia winien wcześniej odgwizdać faul na Marcinie Wojciechowskim. Sam "poszkodowany również dał popis i wyraził swoje zdanie o decyzji sędziego. Arbiter nie pozostał dłużny i ukarał gracza Warty za niesportowe zachowanie żółtą kartką, a że Wojciechowski miał już kartonik na swoim koncie sędzia pokazał czerwoną kartkę. Na całe szczęście obyło się już bez większych ekscesów i zawodnicy mogli spokojnie zejść do szatni.

Tak więc po dramatycznej walce w Turku miejscowy Tur zremisował 2:2 z Wartą Poznań i od pięciu spotkań jest niepokonaną drużyną, a Łukasz Cichos z pięcioma trafieniami przewodzi w klasyfikacji strzelców I ligi.

Tur Turek - Warta Poznań 2:2 (1:1)

0:1 - Klatt 3'

1:1 - Cichos 18'

1:2 - Iwanicki 90+2'

2:2 - Cichos 90+3'

Składy:

Tur: Sabela - Derbich, Grabowski, Imbiorowicz, Kiczyński, Bieniek (78' Witczak), Kubowicz, Pruchnik, Olszewski (75' Różycki), Hyży (71' Topolski), Cichos.

Warta: Radliński - Otuszewski, Jankowski, Strugarek, Bekas, Marcinkiewicz, Wan (46' Sikora), Burkhardt (60' Iwanicki), Magdziarz, Klatt (71' Wojciechowski), Batata.

Żółte kartki: Kubowicz (Tur) oraz Klatt, Strugarek, Radliński, Sikora, Wojciechowski (Warta).

Czerwona kartka: Wojciechowski (druga żółta za niesportowe zachowanie i krytykowanie decyzji sędziego).

Sędzia: Cezary Smoleński (Suwałki).

Widzów: 2000.

Najlepszy gracz Tura: Cichos

Najlepszy gracz Warty: Magdziarz

Gracz meczu: Cichos

Źródło artykułu: