Po zwycięskim boju nad Ireneuszem Królem kibice GKS-u Katowice za cel obrali sobie pochodzący z kręgów byłego właściciela śląskiego klubu zarząd GieKSy. Podczas sobotniego meczu kontrolnego z Koroną Kielce (1:0) grupa kilku / kilkunastu (tutaj opinie różnią się w zależności od stanowiska stron - przyp. red.) zaatakowała obserwujących mecz z tunelu prezesa Jacka Krysiaka i jego zastępcę Radosława Bryłkę.
Członkowie zarządu zostali poturbowani, a w ich opinii kibice zadziałali niczym grupa terrorystyczna. - Zaszli nas od tyłu, kiedy oglądaliśmy mecz. Było ich kilkudziesięciu. Bili nas, szarpali, krzyczeli, że mamy wyp.......ć z GieKSy - mówi Bryłka. Napadnięci w tej sytuacji działacze zadzwonili na policję, która od razu zatrzymała jednego z domniemanych sprawców. Na wydarzenia te i oskarżenia padające pod adresem kibiców GieKSy szybko zareagowało stowarzyszenie SK1964.
"Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice SK1964 wyraża swoje zdziwienie i zażenowanie z powodu kolejnego żenującego zachowania osób zasiadających w organie zarządzającym naszym klubem. Zgłoszenie rzekomej napaści fizycznej (pobicia) na Jacka Krysiaka i Radosława Bryłkę odbieramy jako nie pierwszą już chęć zdyskredytowania środowiska sympatyków katowickiej GieKSy. To domniemane zdarzenie zgłoszone zostało przez osoby, które od dwóch lat okłamują piłkarzy, kibiców, kontrahentów, a w ostatnim czasie nawet Prezydenta i Radę Miasta Katowice.
Kłamliwe wypowiedzi członków zarządu do mediów psują pozytywny wizerunek, który kibice GKS swoimi ostatnimi - zdecydowanymi, ale pozytywnymi działaniami mającymi na celu uratowanie klubu GKS Katowice - wytworzyli w oczach zarówno właśnie mediów, jak i społeczeństwa - w Katowicach i całej Polsce.
Dysponujemy zeznaniami osób, które w 100 proc. wykluczają fakt zaistnienia jakiejkolwiek fizycznej napaści na wspomniane osoby. Zeznania te w stosownym czasie przekazane zostaną odpowiednim organom.
Jednocześnie oświadczamy, że Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK1964” jest przeciwne jakimkolwiek działaniom niezgodnym z prawem. Jesteśmy przeciwni wszelkim aktom wandalizmu i przemocy. Co więcej, niejednokrotnie pokazywaliśmy, że prowadzone przez nas akcje i działania organizowane są z zachowaniem wszelkich zasad współżycia społecznego" - czytamy w oświadczeniu katowickich fanów.
Przed wydarzeniami, do jakich miało dojść w tunelu katowickiego stadionu grupa kibiców przygotowała kartony z nazwiskami obu prezesów. Było to kolejnym do nich apelem, by podali się do dymisji. Na "blaszoku" z kolei zawisł potężny transparent: "Chcieliście zniszczyć to co kochamy. Teraz na waszą dymisję czekamy!" - głosiło hasło na kilkunastometrowym płótnie. Miało ono nawiązanie do niedawnej fuzji GKS-u z KP Katowice via Polonią Warszawa, do której na skutek protestów fanów ostatecznie nie doszło.
Na sobotnie wydarzenia zareagował także sternik katowickiego klubu, przedstawiając swoją wersję wydarzeń i... oddając się do dyspozycji rady nadzorczej.
"W związku z wydarzeniami z jakimi mieliliśmy do czynienia podczas sparingu pomiędzy GKS-em Katowice a Koroną Kielce - naruszeniem nietykalności oraz groźbami karalnymi, wyrażamy zdecydowaną dezaprobatę dla tego rodzaju działań, w szczególności, że dopuścili się ich ludzie, noszący koszulki z emblematami NASZEGO klubu.
Nie akceptowaliśmy i nigdy nie będziemy akceptować formy "dialogu" zaproponowanej przez członków stowarzyszenia SK 1964. Użycie siły jako jedynego argumentu traktujemy jako przejaw nieudolności i niemocy grupy ludzi mieniących się fanami GieKSy. Oświadczenie Stowarzyszenia w tym temacie traktujemy jako kpinę i hipokryzję. Najbardziej bolesne jest to, że w konsekwencji tego zdarzenia najbardziej ucierpi GKS Katowice oraz jego prawdziwi sympatycy.
Zachowanie tych ludzi w sytuacji, gdy w minioną środę miasto Katowice jednoznacznie zadeklarowało chęć pomocy GKS-owi Katowice, a w najbliższych dniach rada nadzorcza miała zadecydować o składzie zarządu, jest co najmniej zastanawiające.
Zarząd spółki odcinając się i zdecydowanie potępiając działania kilkunastu osób skupionych wokół stowarzyszenia SK 1964 oraz zadeklarowaną przez nich formę "dialogu", wywołującą uzasadnioną obawę o bezpieczeństwo i zdrowie naszych najbliższych oraz własne oddaje się do dyspozycji rady nadzorczej" - czytamy w oświadczeniu zarządu GieKSy.
Rada ma spotkać się w środę. A że większość ma w niej dziś miasto, to wydaje się być przesądzone, że dni duetu Krysiak-Bryłka przy Bukowej są już policzone.