Drumlak dla SportoweFakty.pl: Dziwię się kibicom Cracovii

- Szybko zdobyta bramka przez Dariusza Pawlusińskiego ustawiła mecz – powiedział dla serwisu SportoweFakty.pl Drumlak. Były zawodnik Pogoni Szczecin uważa, że gdyby to jego drużyna jako pierwsza zdobyła w tym meczu bramkę, wówczas wcale nie musiałaby schodzić z boiska pokonana. Drumlak pojawił się na murawie w drugiej połowie i musiał walczyć nie tylko z ostro grającym rywalem, lecz także z publicznością, która każde jego zagranie kwitowała gwizdami.

W tym artykule dowiesz się o:

- Przegraliśmy mecz, choć mieliśmy bardzo nieszczęśliwy początek. Pierwsza okazja dla Cracovii i od razu gol. Wiedzieliśmy, że tak ten mecz może wyglądać, czyli kto pierwszy strzeli bramkę, ten będzie miał ułatwione zadanie. Cracovia nie rozegrała pierwszego meczu z Piastem najlepiej, a wiadomo jak się gra, gdy jest presja wyniku - stwierdził Drumlak.

W głosie zawodnika ŁKS wyczuć można było bezsilność, jeżeli chodzi o pierwszą bramkę strzeloną już w 5. minucie po wspaniale wykonanym rzucie wolnym przez Pawlusińskiego. - Nie każdy strzał tak Darkowi wychodzi. Wiadomo, że jest specjalistą od strzelania z rzutów wolnych. Jego występ stał pod znakiem zapytania, więc Cracovii pozostaje tylko się cieszyć, że grał od początku - stwierdził Drumlak. Jego bezsilność jeszcze się spotęgowała, gdy dowiedział się, że początkowo Dariusz Pawlusiński miał zająć miejsce na ławce rezerwowych, a zagrać miał Bartłomiej Dudzic: -- (cisza) Sam widzisz, jak to wszystko wyglądało.

Paweł Drumlak w latach 2004-2007 występował w Cracovii, choć ostatnie miesiące jego pobytu w klubie przy ulicy Kałuży przypominały raczej tanią groteskę. Zawodnik musiał przebywać w klubie po 8 godzin lub dłużej (od 9 do 17.30, choć zdaniem adwokata zawodnika ten czas wydłużał się nierzadko o dwie godziny – przyp. red.), bo Pasy chciały znaleźć sposób na rozwiązanie kontraktu z winy zawodnika. Drumlak miał najwyższy w zespole kontrakt (zarabiał ponad 30 tysięcy złotych miesięcznie – przyp. red.), co zdaniem Cracovii było zbyt wielką sumą jak na zawodnika, którego ciągle trapią kontuzję i nie prezentuje odpowiedniego, wysokiego poziomu, jak również "unika treningów". Według Cracovii Drumlak symulował kontuzje i przesyłał do klubu zwolnienia lekarskie wystawiane przez lekarzy "z zewnątrz", a nie przez sztab medyczny drużyny z Krakowa. Po zamieszaniu na tradycyjnym treningu noworocznym w 2007 roku (Drumlak został wniesiony na rękach przez kibiców na murawę, a miał na sobie koszulkę z napisem "Właśnie dziś chciałem zagrać" i wypowiedziach zawodnika, Cracovia wystąpiła do PZPN z pismem o rozwiązanie kontraktu z winy zawodnika. W kwietniu 2007 roku kontrakt Drumlaka z Cracovią został rozwiązany, ale z winy klubu. - Umowa została rozwiązana nie tylko z paragrafu, w którym mowa o zaległościach finansowych, ale także z tego o umożliwieniu piłkarzowi wypełniania kontraktu zawodowego - argumentował wyrok szef Wydziału gier PZPN, Wojciech Jugo. Koniec konfliktu? Wręcz przeciwnie. Niemal rok później, 12 kwietnia 2008 roku prokuratura krakowska wydała nakaz aresztowania prezesa Cracovii Janusza Filipiaka oraz trzech byłych i obecnych członków zarządu klubu (Jakuba Tabisza, Rafała Wysockiego, Pawła Misiora) za antydatowanie kontraktu Drumlaka, obniżającego jego zarobki, co zdaniem śledczych miało uniemożliwić egzekucję z pensji piłkarza na rzecz jego byłego menedżera oraz łamanie jego praw pracowniczych. Zawodnik w 2007 roku powiadomił o tym prokuraturę. Sprawa odbiła się szerokim echem nie tylko w środowisku piłkarskim. Ostatecznie zatrzymanie wymienionej grupy w tak "widowiskowy sposób" (cała czwórka została skuta kajdankami i czekała nawet kilkanaście godzin, jak to miało miejsce w przypadku Janusza Filipiaka, na przesłuchanie) zostało uznane za bezzasadne. Minister sprawiedliwości przesłał nawet do właściciela Pasów list z przeprosinami za sposób jego zatrzymania na lotnisku w Balicach.

- Nie słyszę gwizdów, kiedy występuję na boisku, bo koncentruję się na grze - powiedział dla serwisu SportoweFakty.pl Drumlak zapytany o to, czy nie deprymowały go gwizdy krakowskiej publiczności i dodał: - Dziwi mnie jednak reakcja kibiców, bo widocznie zapomnieli o tym, w jakich okolicznościach odchodziłem z Krakowa. Widocznie uwierzyli tej stronie, którą PZPN uznał za winną całego zamieszania.

Porażka i gwizdy to nie jedyne zmartwienia Pawła Drumlaka po meczu w Krakowie. ŁKS ma na koncie zaledwie punkt, a za sobą mecze z drużynami nie ze ścisłej czołówki (w pierwszej kolejce łodzianie bezbramkowo zremisowali u siebie z Odrą Wodzisław). - Na pewno chcieliśmy w tych dwóch meczach ugrać więcej punktów, ale nie ferowałbym jeszcze wyroków. Idąc takim tokiem rozumowania to można już teraz przewidywać co będzie złego się działo z naszym zespołem w przyszłości. To jest dopiero początek ligi. Chcemy mieć jak najwięcej punktów na koncie. Mecz z Cracovią potoczył się jak się potoczył. Gdyby to nasza pierwsza akcja zakończyła się szczęśliwie, takie pytanie mogłoby być skierowane do zawodników Cracovii - dlaczego po dwóch meczach mają zero punktów. Jeżeli przed jej zdobyciem Cracovia grała super piłkę, to możemy polemizować. Dużo łatwiej się gra, gdy zdobywa się pierwszym bramkę. Będziemy szukać punktów w innych spotkaniach, bo co nam innego pozostaje? - dodał na zakończenie Paweł Drumlak.

Komentarze (0)