Cracovia zainauguruje sezon wyjazdowym meczem z Zawiszą Bydgoszcz w ramach 1/16 finału Pucharu Polski. Pasy mają tygodniowy lub dłuższy poślizg względem innych drużyn I ligi, bowiem ich spotkanie 1. kolejki z Okocimskim Brzesko zostało przełożone. W piątek przed południem nim drużyna Wojciecha Stawowego udała się do Bydgoszczy, prezes Filipiak odwiedził ją w centrum treningowym przy ul. Wielickiej 101. Nie udało mu się jednak porozmawiać na osobności ani z zespołem, ani ze szkoleniowcem ze względu na nieprzerwaną obecność wiceprezesa ds. sportowych Radomira Szarańca, który nie odstępował prezesa ani na krok.
- To dla nas mecz ważny z wielu powodów. Są duże nadzieje i powiedziałem o tym piłkarzom. Klub zrobił wysiłek organizacyjny, aby pozyskać nowych, dobrych piłkarzy. Ocena potencjału tej drużyny przed sezonem jest wysoka. Poprosiłem zawodników o dobrą grę i o mobilizację. Zaczęliśmy rozmawiać o schemacie premiowym na nowy sezon. W tej chwili zarząd jeszcze nad tym pracuje. Chcielibyśmy uniknąć sytuacji, gdy będą wysokie premie, a skończymy na 8. miejscu. Piłkarzom zostął postawiony cel: 1. lub 2. miejsce w lidze, czyli miejsce awansowe. Jeśli ten cel zostanie spełniony, to premie będą wysokie, natomiast jeśli zespół zajmie dalsze miejsce, to zarząd nie widzi powodów, by te premie płacić. Zostało to przyjęte ze zrozumieniem przez piłkarzy - mówi sternik Cracovii.
Będzie to pierwszy mecz Pasów z klubem z rodzinnego miasta prezesa Filipiaka: - Bardzo chciałem jechać na ten mecz z wielu powodów. Tam jest ładny obiekt, chociaż lekkoatletyczny, a nie typowo piłkarski. Chciałem jechać i zobaczyć, jak wypadniemy, ale nie stać mnie czasowo, żeby poświęcić na to dwa dni, bo jestem cały czas w podróży.
Prezes Pasów jasno określił, że celem piłkarzy na najbliższy sezon jest powrót do ekstraklasy, ale nie chciał wprost stwierdzić, że jego zawodnicy są faworytami rozgrywek: - Dawniej się mówiło, że jestem nowy w piłce. Teraz jestem w piłce dziesiąty rok i mam różne doświadczenia, ale jestem optymistą i wierzę w tę drużynę. Będziemy starali się podtrzymać bardzo pozytywną atmosferę, aby wśród piłkarzy nie wystąpiły niesnaski, co często jest powodem słabszej gry. Jestem optymistą.
Cracovię latem wzmocniło sześciu zawodników, ale to nie koniec posiłków. Krakowianie są bliscy kolejnego wypożyczenia z FK Teplice Jana Hoska , który już w minionym sezonie był wypożyczony do Pasów, ale po spadku z różnych przyczyn wrócił do Teplic. Teraz z chęcią znów zagrałby dla Cracovii. - Rozmawiamy na ten temat i on też po przemyśleniu sprawy chce do nas wrócić. Tyle tylko, że nabawił się kontuzji. Strona czeska oczekuje za niego nadal bardzo wysokich pieniędzy. Wszyscy wiedzą, że po Euro takich pieniędzy nikt nie płaci, a tym bardziej, gdy zawodnik jest kontuzjowany i musi do nas przejść na leczenie. Mówi się o dwóch miesiącach zanim dojdzie do formy, więc dla nas jest to inwestycja i to Czesi muszą zrozumieć. Negocjacje w tej sprawie trwają - tłumaczy Filipiak.
Prezes Pasów naświetlił też sytuację Saidiego Ntibazonkizy, który ze względu na uraz więzadeł tylnych krzyżowych nie przeniósł się do Lecha Poznań, a z Cracovią wiąże go jeszcze dwuletni kontrakt, w ramach którego inkasuje ok. milion złotych rocznie: - Tutaj sprawa jest prosta, bo take jest kontuzjowany, więc mamy bardzo małe szanse pozbycia się zawodnika, który musi przejść operację. Była duża chęć ze strony Lecha, by kupić go nawet kontuzjowanego, ale po namyśle zdecydowali się, że to my go mamy najpierw wyleczyć. Tutaj trudno mieć pretensje do kogokolwiek. Piłkarz w tej chwili współpracuje z nami, żeby móc wrócić do gry, a także, żeby jego transfer przyniósł jakąś korzyść finansową.