Nie tak inaugurację sezonu ligowego wyobrażali sobie kibice Śląska Wrocław. Mistrzowie Polski w pierwszym spotkaniu w T-Mobile Ekstraklasie mierzyli się w Łodzi z Widzewem, który wymieniany jest jako jeden z kandydatów do spadku. - W każdej stuprocentowej sytuacji jak się nie strzela bramki, to brakuje szczęścia lub umiejętności. Czasami można źle trafić w piłkę, a ta się odbije i wpadnie do bramki. Mieliśmy swoje stuprocentowe sytuacje, Widzew też je miał. Łodzianie je jednak wykorzystali - powiedział Mateusz Cetnarski.
Najlepszej okazji nie wykorzystał Sylwester Patejuk, który w sytuacji sam na sam nie zdołał pokonać bramkarza Widzewa. Chwilę później to łodzianie objęli prowadzenie. - Będę starał się o tym jak najszybciej zapomnieć. Czasami, w danym spotkaniu się strzela, w drugim nie. Zespół przegrał, nie wyszło mi... - komentował Patejuk. - Chciałem przerzucić bramkarza. Chwilę później byłem jednak faulowany w polu karnym. Sędzia tego nie zauważył, a jeszcze ukarał mnie żółtą kartką - dodał.
Wrocławianie rozegrali słabe spotkanie. - Zawsze chcemy wygrywać. Nie zagraliśmy jednak tego, co byśmy chcieli. Wszyscy zawodnicy w naszym zespole potrafią grać w piłkę, ale tym razem nie wyszło - stwierdził Patejuk.
Sam Cetnarski po raz kolejny zagrał nie na swojej pozycji, ale na boku pomocy. - Przez pięć lat byłem środkowym pomocnikiem. To jest moja pozycja. Ciężko przestawić mi się na skrzydłowego, bo ma on całkowicie inne zadania - wyjaśnił zawodnik.