Mariusz Zganiacz: Dopiero po meczu zorientowałem się, że kibice wyszli

Piast Gliwice od derbowej porażki z Górnikiem Zabrze rozpoczął przygodę z T-Mobile Ekstraklasą. Beniaminek długo w tym meczu prowadził, za sprawą bramki strzelonej głową przez Mariusza Zganiacza.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Po inauguracji rozgrywek T-Mobile Ekstraklasa w ekipie Piast Gliwice nastroje są minorowe. Trudno się temu dziwić. Niebiesko-czerwoni przegrali pierwszy od 27 miesięcy mecz w elicie, ulegając przy tym drużynie odwiecznego rywala z Zabrza (1:2). - Cieszę się ze strzelonej bramki, ale wynik nie jest dla nas satysfakcjonujący. Bardzo chcieliśmy ten mecz wygrać. Musimy teraz podnieść głowy do góry i walczyć dalej - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Mariusz Zganiacz, strzelec jedynej bramki dla Piasta.

Były gracz m.in. Legii Warszawa i Odry Wodzisław Śląski należy do jednych z najniższych zawodników w drużynie z Gliwic. Nie przeszkodziło mu to jednak, w zdobyciu bramki głową. - Czasami mierzymy się z "Podgórem" [Tomasz Podgórski - przyp. red.], który z nas jest wyższy. Mam 1,73 m wzrostu i niższy ode mnie jest chyba tylko Adrian Sikora. To trafienie pokazuje jednak, że nawet niski zawodnik, jeżeli dobrze najdzie na piłkę, to jest w stanie zdobyć bramkę głową - zauważa pomocnik drużyny z Okrzei.

Derby Śląska nie ułożyły się po myśli Piasta. Gliwiczanie pierwszy celny strzał w tym meczu oddali w 21. minucie gry, obejmując prowadzenie. Wcześniej gra niespecjalnie im się kleiła. - Był to pierwszy mecz po naprawdę długiej przerwie. Musimy w naszej grze jeszcze wiele poprawić, by móc operować piłką chociażby tak, jak Górnik. Musimy z tego meczu wyciągnąć konkretną lekcję i do Lubina jechać po trzy punkty. Będzie ciężko, ale jesteśmy w stanie tam wygrać - przekonuje "Zgani".

Przerwa nie zdołała odmienić mętnego oblicza gliwickiej drużyny. - W przerwie nie było za ciekawie. Powiedzieliśmy sobie kilka ostrych słów i w drugiej połowie chcieliśmy dać z siebie jeszcze więcej, niż wcześniej. Szyki pokrzyżowała nam jednak czerwona kartka, bo wcześniej nasza gra całkiem nieźle się układała - analizuje gracz niebiesko-czerwonych.

Na kwadrans przed końcem meczu, przy stanie 1:1 kibice Piasta opuścili trybuny i ustawili się przy płocie okalającym murawę. Po zdobyciu przez zabrzan bramki na 2:1 zaczęli opuszczać stadion. - Dopiero po meczu zorientowałem się, że kibice wyszli. Jak się biega po murawie, to się nie patrzy po trybunach, tylko skupia się na grze w piłkę. Nie bardzo wiem dlaczego tak się stało. Nas to nie dotyczy i nie interesuje nas to, co dzieje się na trybunach - zapewnia zawodnik Piasta.

Dla beniaminka pojedynek z Górnikiem był pierwszym, w którym gliwiczanom przyszło zapłacić ekstraklasowe frycowe. - Mam nadzieję, że to był tylko pojedynczy wypadek przy pracy i w kolejnych meczach kibice zobaczą już takiego Piasta, do jakiego przyzwyczaili się oglądając mecze w zeszłym sezonie - puentuje Zganiacz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×