Ślusarski bije się w pierś: Krytyka mojej osoby była w pełni uzasadniona

W ostatnim czasie Bartosz Ślusarski zebrał sporo krytyki, ale zareagował najlepiej jak mógł - w meczu z Ruchem zdobył bramkę, a także zaliczył asystę.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

- We wcześniejszych pojedynkach miałem sporo sytuacji, lecz nic nie wpadało. Tym razem już wykorzystałem to co miałem. Dostałem bardzo dobre podanie od Gergo Lovrencsicsa, uderzyłem głową i mimo początkowej niepewności, czy piłka zmierza do siatki, wszystko skończyło się dobrze. To dla mnie niezwykle ważny gol. Nigdy nie byłem napastnikiem, który zdobywa bramki seriami. Mimo to myślę, że moja skuteczność się poprawi i będzie zdecydowanie lepsza niż w poprzednich sezonach - powiedział Bartosz Ślusarski.

Doświadczonemu napastnikowi znakomicie układała się współpraca z Gergo Lovrencsicsem. Najpierw zdobył gola po jego podaniu, a później role się odwróciły i to Węgier pokonał Matko Perdijicia. - W sobotę rzeczywiście wyglądało to bardzo dobrze. Cieszy mnie asysta, ale najważniejsza była bramka. Dedykuję ją moim dzieciom. Przydałaby się jeszcze jedna, bo to bliźnięta - dodał z uśmiechem.

Ruch zagrał w sobotę katastrofalnie. Czy lechici spodziewali się tak łatwej przeprawy? - Wolałbym skupić się na swoim zespole, ale rzeczywiście do przerwy wszystko wyglądało tak jak chcieliśmy. Pozwoliliśmy chorzowianom rozgrywać piłkę, a oni tego nie lubią. Próbowali wykonywać długie podania do Arkadiusza Piecha i Macieja Jankowskiego, ale to my byliśmy skuteczniejsi w ofensywie. Do szatni schodziliśmy z prowadzeniem 3:0 i po przerwie było już trochę gorzej - stwierdził.

W sobotę przełamał się nie tylko Ślusarski, ale także Vojo Ubiparip. Obaj zyskali nieco pewności siebie. - Nam brakowało goli, a całej drużynie przekonujących zwycięstw. Nie ma co ukrywać, odczuwałem na każdym kroku, że klub poszukuje napastnika i nie mogłem się temu dziwić. Zarówno ja, jak i Vojo nie trafialiśmy do siatki. Padało wiele negatywnych komentarzy, zgadzałem się z nimi, ale starałem się o tym nie myśleć. W tygodniu poprzedzającym starcie z Ruchem trenowałem trochę mocniej. Pierwszy efekt już jest, mam nadzieję, że będą kolejne. Nie chciałbym, żeby moja bramka była tylko incydentem zdarzającym się raz na kilka spotkań - oznajmił.

31-letni napastnik nie ukrywa, że był już zniecierpliwiony własną nieskutecznością. - Miałem do siebie duże pretensje, bo pojawiały się sytuacje strzeleckie, a jednak nie zamieniałem ich na bramki. Przyjąłem krytykę, zacząłem więcej pracować i sądzę, że da to dobre skutki - zakończył Ślusarski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×