- Cóż można powiedzieć po meczach, które mamy za sobą. Wypadałoby tylko przeprosić kibiców, którzy pojechali za nami aż do Poznania. To co pokazaliśmy na boisku było fatalne - przyznał Marcin Malinowski.
Gdzie tkwi przyczyna zapaści ekipy Tomasza Fornalika? - Zabolała nas porażka w Pilźnie, ale to samo poczuliśmy po spotkaniu z Lechem. Plany były zupełnie inne, lecz na boisku miała miejsce brutalna weryfikacja. Musimy zapomnieć, że jesteśmy wicemistrzem Polski i zejść na ziemię. Kilka miesięcy temu graliśmy o niebo lepiej, teraz trzeba wrócić do tych dobrych elementów i próbować je powielić - dodał doświadczony pomocnik.
Kiepskie wyniki Niebieskich są dużą niespodzianką. Latem drużyna nie doznała przecież wielkich osłabień. Z ważnych ogniw odszedł tylko Rafał Grodzicki, a pozyskano m. in. Macieja Sadloka, Pavla Sultesa czy Mindaugasa Pankę. - Nie ulega wątpliwości, że trafili do nas wartościowi zawodnicy. Może potrzeba trochę czasu, żeby to wszystko zaskoczyło. Jednak mimo to nie wolno nam grać tak słabo jak w Poznaniu czy Pilźnie - zaznaczył Malinowski.
Po ostatnich klęskach psychika chorzowskiej drużyny jest mocno zachwiana. - Trudno, żeby było inaczej przy rezultatach 0:5 i 0:4. Mam nadzieję, że nie schowamy głowy w piasek, a szybko wyciągniemy wnioski. Chcemy, by Ruch znów był taki jak w poprzednim sezonie - powiedział.
Patrząc na grę Niebieskich, trudno znaleźć powody do optymizmu. Brakuje nawet sytuacji strzeleckich. - To fakt, w Poznaniu mieliśmy bodajże jedną. Mam na myśli "setkę" Grzegorza Kuświka. Niestety nie stwarzamy dużego zagrożenia pod bramką rywali. Wina nie leży tylko po stronie napastników. Odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponosi cały zespół. Popełniamy też straszne błędy w tyłach - takie, które nie przystoją ekipie występującej w T-Mobile Ekstraklasie - zanalizował Malinowski.
W sobotę piłkarze z Górnego Śląska mieli wyjątkowego pecha, bo trafili na dobry dzień Vojo Ubiparipa i Bartosza Ślusarskiego. Ci zawodnicy rzadko strzelają gole dla Lecha, tymczasem przeciwko Niebieskim zrobili to obaj. - To akurat nie jest nasza sprawa, skupiamy się na swoich kłopotach. Lechici zagrali dobry mecz, ale my ułatwiliśmy im zadanie. Spisaliśmy się naprawdę słabo - zakończył 37-letni pomocnik.