Wojciech Stawowy: Kolejny horror

- Może ktoś powie, że Cracovia biła głową w mur, atakowała, ale nic z tego nie wynikało. Odpowiadam krótko: Cracovia wygrała i kończę temat - mówi po meczu z Arką Gdynia trener Pasów Wojciech Stawowy.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Pasy pokonały gdynian w rozegranym w środę zaległym meczu 2. kolejki I ligi po golu Edgara Bernhardta zdobytym strzałem z rzutu wolnego w 93. minucie gry. Tuż po wznowieniu przez Arkę gry od środka boiska sędzia Piotr Siedlecki zakończył zawody.

- Mecz z Arką był to drugim spotkaniem z rzędu po tym ze Stomilem Olsztyn, w którym zafundowaliśmy wszystkim - kibicom i sobie - horror. Po przespanej pierwszej połowie, w której wydawało się, że będzie się nam grało łatwiej z przewagą jednego zawodnika, przyszła druga połowa, gdzie mieliśmy przewagę optyczną w polu, ale nie stwarzaliśmy sobie sytuacji bramkowych. Arka broniła się bardzo ambitnie, ale na szczęście - ale to też wynik naszej gry - w końcówce Edgar zamienił rzut wolny na bramkę - komentuje Stawowy.

- Za konsekwencję, zwłaszcza w drugich 45 minutach, muszę drużynie podziękować. Może ktoś powie, że Cracovia biła głową w mur, atakowała, ale nic z tego nie wynikało. Odpowiadam na to krótko: Cracovia wygrała i kończę temat. W lidze liczą się punkty, a nad grą będziemy jeszcze pracować, bo jest jeszcze nad czym pracować. Trzeba pamiętać o jednej rzeczy. To był nasz czwarty mecz grany co trzy dni i to też trzeba docenić, że zespół przez 90 minut gra na dobrych obrotach - dodaje opiekun Pasów.

Szkoleniowiec Cracovii sam zachęcił dziennikarzy do krytyki jego zespołu. Głównym zarzutem z sali konferencyjnej było 12 źle bitych stałych fragmentów gry. - Pracujemy nad tym, to jest też nasz "konik". Może Boljević i Kosanović mieli trochę gorszy dzień? To nie są przecież źli technicznie piłkarze. Trzeba jednak pamiętać, że 13. stały fragment gry przyniósł nam zwycięską bramkę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×