Jak się okazało, decyzja o występie bydgoskiego młodzieżowca zapadła na kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania z GKS. Sam zawodnik zdecydował się na grę w przeciwko katowiczanom. - Rzeczywiście, dopiero rano zdecydowałem się zagrać w tym pojedynku. Maska mi specjalnie nie przeszkadzała w grze. Cieszę się, że mogłem zagrać też w podstawowym składzie. Nie odczuwałem żadnego dyskomfortu - przyznał Kopacz.
Były defensor Ruchu Radzionków dołączył tym samym do innych gwiazd światowych boisk grających z maskami na twarzy. Tak samo postępowali chociażby były kapitan reprezentacji Anglii John Terry, Kobe Bryant i obrońca Lecha Poznań, Hubert Wołąkiewicz.
- Sama maska nie przeszkadzała mi w grze - dodał Kopacz. - Wszystko doskonale widziałem. Właściwie to starałem się w ogóle nie zwracać na to, że gram z takim wynalazkiem na twarzy. Nie myślałem też w ogóle o tym, że mam złamaną kość jarzmową. Mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach moja gra będzie wyglądała podobnie jak przeciwko GKS Katowice.
Przypomnijmy, że Kopacz wspomnianej kontuzji doznał dwa tygodnie podczas spotkania z Okocimskim Brzesko. Jak długo będzie musiał korzystać z ochrony na twarz? - Być może nawet do końca rundy jesiennej. Przecież podczas gry trudno przewidzieć niektóre zdarzenia. Zawsze jakiś rywal może niebezpiecznie wyskoczyć w powietrzu - zakończył Kopacz.