Na pomeczową konferencję prasową ku zdziwieniu dziennikarzy trener Mirosław Kalita zabrał ze sobą dwóch piłkarzy Stali. - Zanim przyszedłem na konferencję prasową zapytał się zawodników w szatni, kto ma cywilną odwagę przyjść na konferencję i się tłumaczyć. Ja to robię od kwietnia. Dobrze by było, żeby ktoś inny coś powiedział - stwierdził opiekun ekipy z Podkarpacia.
Biją się w piersi i przepraszają
Piłkarze Stalówki po końcowym gwizdku sobotniej konfrontacji z Puszczą Niepołomice nie mieli powodów do radości. Zielono-czarni sprawili ogromny zawód kibicom i przegrali wysoko w fatalnym stylu. - Chcieliśmy przeprosić kibiców, wiem, że nie dajemy im powodów, żeby wydawali parę złotych na bilet. Jesteśmy zdołowani, wstyd cokolwiek powiedzieć. Nie możemy szukać dla siebie żadnego usprawiedliwienia. Chcieliśmy się przełamać w meczach na własnym stadionie, a wyszło żałośnie. W szatni nie brakuje rozmów, nie ma jakiegoś konfliktu w zespole, motywujemy się przed meczem, mówimy sobie pewne rzeczy. Ale "rozsypaliśmy się" - powiedział kapitan Stalowców Bartosz Horajecki.
Żaden z graczy Stali nie próbował usprawiedliwiać zespołu. Niektórzy próbowali postawić się w roli kibica, który musiał oglądać czasami wręcz żałosną postawę piłkarzy Stalówki. - Na naszą grę w drugiej połowie nie dało się patrzeć. Oglądałem większą część tej odsłony z ławki i mogę powiedzieć, że wyglądało to fatalnie. Trzeba znaleźć jakąś przyczynę tego. Być może wynika to z naszej słabości. Do przerwy jednak źle nie było. W szatni powiedzieliśmy sobie co mamy robić, a na boisku robimy jednak całkiem coś innego. Puszcza właściwie robiła z nami co chciała. Trzeba się cieszyć, że skończyło się tylko na 0:4, bo jest wstyd, a mogło być upokorzenie. Musimy się wziąć w garść, gdyż jesteśmy w jakimś dołku. Trzy przegrane u siebie nie biorą się z niczego - stwierdził wychowanek Stali Wojciech Fabianowski.
Trener swoje, piłkarze swoje
Do przerwy gra zielono-czarnych nie wyglądała źle. W przerwie szkoleniowiec Stali i zawodnicy odbyli męskie rozmowy, nakreślili plan gry i w bojowych nastrojach pojawili się na murawie na drugą połówkę. Niestety wyszło zupełnie inaczej niż planowali. - Byliśmy dobrze przygotowani taktycznie do tej potyczki. Mieliśmy rozpracowany zespół z Niepołomic. Straciliśmy gola do przerwy, ale nie załamaliśmy się. Powiedzieliśmy sobie w szatni, co mamy robić. Nie wyszło jednak z tego nic. Straciliśmy kolejne gole. Na boisku powstała samowolka. Nie kontrolowaliśmy tego. Tą porażkę bierzemy na siebie. Wielu z nas ma już doświadczenie w tej czy wyższej lidze, a na boisku zachowujemy się jak juniorzy - stwierdził Horajecki. - Przegraliśmy z Puszczą, gdyż pozwoliliśmy im na wszystko. Mieliśmy po stracie piłki wracać się za linię piłki, żeby bronić się całym zespołem, a byliśmy rozrzuceniu po całym boisku. Każdy chciał zrobić coś indywidualnie - dodał stoper Stalówki Przemysław Żmuda.
Piłkarze zapłacą kibicom za bilety?
Z meczu na mecz na stadion przy ulicy Hutniczej przychodzi coraz mniej kibiców. Porażki w spotkaniach przed własną publicznością na pewno nie przyciągną fanów tym bardziej, że Stalowcy przegrali z Puszczą w fatalnym stylu. - Trzeba chyba teraz wziąć swoje pieniądze i zakupić kibicom bilety, żeby ich jakoś przyciągnąć na stadion. Nie zdziwiłbym się, gdyby na kolejne zawody przyszło 50 osób - stwierdził Fabianowski.
Presja. Jest czy jej nie ma?
Na sportowcach zawsze ciąży presja wyniku ze strony kibiców i działaczy. Ona jest naturalną rzeczą, która towarzyszy zawodnikom na każdym meczu. Wiadomo jednak, że im wyniki coraz słabsze, tym będzie ona rosła, a tym samym będzie mogła plątać nogi. W Stalowej Woli zawsze się ją odczuwało. Być może młodzi piłkarze Stalówki nie potrafią sobie z nią poradzić. - Kibice są tolerancyjni. Grałem w Stali trochę czasu i przeżywałem gorsze chwile. Nie można więc mówić o presji z ich strony, tym bardziej, że jeśli ktoś chce grać w piłkę i nie może sobie poradzić z presją w Stalowej Woli, to nie będzie grał na wyższym poziomie – kontynuuje Wojciech Fabianowski.
Co z defensywą Stalówki?
Od początku sezonu bardzo słabo spisuje się formacja obronna drużyny z Podkarpacia. Trudno sobie to wytłumaczyć, gdyż defensywa współpracuje ze sobą drugi sezon i dochodzi jedynie do niewielkich, kosmetycznych zmian. Szczególnie słabo spisują się stoperzy, którzy nowicjuszami nie są. Równie fatalnie prezentują się bramkarze. - Nie będę nikogo obwiniał za gole. Nawet laik może sobie coś dopowiedzieć, że bramka stracona z metra świadczy o nieobecności kogoś. Tym bardziej, że ta piłka długo leciała. Trudno tu obwiniać obrońców. Znajdziemy winnego wśród swoich. Na gorąco nie chce nikogo oceniać. Ostatnia bramka to sytuacja wypisz wymaluj powtórka ze Stali Rzeszów. Nasi obrońcy nie kontrolują wybiegającego zza ich pleców napastnika gości. Dodatkowo nikt nie blokuje podającego - mówił trener Stali.
Kalita pierwszą ofiarą niepowodzeń w lidze?
Władze Piłkarskiej Spółki Akcyjnej Stal Stalowa Wola zapowiedziały, że zapewne dojdzie do jakiś ruchów personalnych. Z reguły w takich przypadkach posadę tracił szkoleniowiec. Mirosław Kalita zdaje sobie sprawę, że może niebawem zakończyć pracę ze Stalówką. - Spodziewam się decyzji personalnych odnośnie swojej osoby. jestem przygotowany na wszystko, łącznie ze zwolnieniem. Od kwietnia nie potrafię doprowadzić do tego, żeby zespół wygrał u siebie, to również sporo winy jest i po mojej stronie. Szukam różnych rozwiązań. Graliśmy i jednym i dwoma napastnikami. Stwarzamy sobie tylko sytuacje, ale nie ma efektów bramkowych. To jest najbardziej bolesne - stwierdził opiekun Stalowców.
Trenera bronią piłkarze, którzy wiedzą, że mają sporo winy w tym, co dzieje się teraz w Stali. - Najwięcej dostaje się szkoleniowcowi, ale to my występujemy na boisku. Nie dziwie się trenerowi, gdyż sam w tej sytuacji nie wiedziałbym co robić - stwierdził Fabianowski. Słowa otuchy szkoleniowcowi ekipy z hutniczego miasta dał także trener Puszczy. - Myślę Mirek, że nie ma co rzucać rękawicy. W naszym zawodzie tak to już jest. Myślę, że wyjdziecie z tego dołka - powiedział Dariusz Wójtowicz.
Dobra lekcja od Puszczy
Zespół z Niepołomic zaimponował w meczu ze Stalą wielką ambicją i wolą walki. Zawodnicy Puszczy mimo prowadzenia nie cofnęli się do obrony jak większość ekip, ale prowadzili nadal grę i wyglądali na zespół, który musi gonić wynik. Goście z Małopolski konstruowali akcje, grali pressingiem już na połowie Stali i dążyli do zdobycia kolejnych goli. Puszcza okazała się zdecydowanie mądrzej grającym zespołem, mimo że w składzie jest wielu młodych piłkarzy. - Wynik mówi sam za siebie. Do przerwy mecz był wyrównany, ale udało się nam jeszcze w końcówce pierwszej połowy zdobyć gola. Potem byliśmy zdecydowanie lepsi. Stal się odkryła, chciała szybko zdobyć bramkę. My nastawiliśmy się na kontry, co zaowocowało kolejnymi trafieniami. My nie jesteśmy zespołem, który prowadząc tylko się broni. Staramy się atakować. Nas cieszą bramki - zakończył jeden z bohaterów spotkania, pomocnik Puszczy Łukasz Nowak, który zaliczył dwie asysty i zdobył gola.
Quo Vadis Stalówko?
Zespół Stali Stalowa Wola jest w ogromnym dołku. Zielono-czarni przegrali trzeci mecz na własnym stadionie. W sobotę Stalowców skompromitowała Puszcza Niepołomice.