Waldemar Fornalik zdecydował się dokonać dwóch zmian w porównaniu do meczu z Czarnogórą. Słabo spisującego się Kamila Grosickiego zastąpił Adrian Mierzejewski. Takiej samej roszady Fornalik dokonał w Czarnogórze. Natomiast za wyrzuconego z boiska Ludovica Obraniaka na boisku zameldował się Marek Saganowski.
W piątej minucie stworzyliśmy sobie okazję strzelecką. Nie była ona jednak stuprocentowa, a niecelnie głową przymierzył Marek Saganowski. Miał to być jednak zwiastun lepszej gry.
Tymczasem biało-czerwoni mieli ogromne problemy z kreowaniem sobie sytuacji strzeleckich. Tych było jak na lekarstwo. Graliśmy wolno, bez pomysłu, bez zmiany pozycji i w ogóle nie stwarzaliśmy zagrożenia pod bramką przeciwnika.
Z kolei goście mieli świetną szansę na objęcie prowadzenia za sprawą zawodnika Cracovii Aleksandera Suvorova. Jego uderzenie z rzutu wolnego Przemysław Tytoń przeniósł nad poprzeczką.
Coraz bardziej denerwowali się kibice, którzy zaczęli gwizdać po nieudanych zagraniach biało-czerwonych. W 32. minucie Łukasz Piszczek został sfaulowany w polu karnym Mołdawii i grecki sędzia wskazał na "wapno". Drugiego karnego w tych eliminacjach wykorzystał Jakub Błaszczykowski i mimo tragicznej gry, prowadziliśmy 1:0.
Do końca pierwszej połowy emocji było jak na grzybach. Nic więc dziwnego, że piłkarzy pożegnały głośne gwizdy. Fani domagali się zdecydowanie lepszej postawy.
Po zmianie stron nastąpiła zmiana w naszej drużynie. Saganowski opuścił murawę, a pojawił się na niej Waldemar Sobota. Fornalik chciał dać więcej swobody Mierzejewskiemu, a piłkarz Śląsk Wrocław miał szaleć na skrzydle. Jednak nadal nasza gra wyglądała bardzo słabo. Denerwowali się kibice, denerwował się Fornalik, ale na nic to zdawało się - cały czas wyglądaliśmy niemrawo.
Na murawie zameldowali się kolejni zmiennicy - Artur Sobiech oraz Grzegorz Krychowiak. Zaczęliśmy tworzyć okazje strzeleckie, padł nawet gola autorstwa Marcina Wasilewskiego, ale sędzia liniowy słusznie go nie uznał. "Wasyl" był bowiem na pozycji spalonej.
Dziewięć minut przed końcem po dośrodkowaniu Błaszczykowskiego gola głową z siedmiu metrów uzyskał Jakub Wawrzyniak. Polacy chwilę później zdobyli i trzecią bramkę, lecz Łukasz Piszczek nie mógł się z niej cieszyć, ponieważ sędzia pokazał pozycję spaloną.
Mimo zwycięstwa 2:0 biało-czerwoni zagrali bardzo, bardzo słabo. Rywal był niemal z najniższej półki, a miał bardzo dobre okazje. Świetnie spisywał się Przemysław Tytoń, lecz nie dopuszczalne jest, żeby Mołdawia przez dłuższą chwilę potrafiła okupować naszą bramkę, biało-czerwoni desperacko wybijali piłki na oślep.
Polska - Mołdawia 2:0 (1:0)
1:0 - Jakub Błaszczykowski (k.) 33'
2:0 - Jakub Wawrzyniak 81'
Składy:
Polska: Przemysław Tytoń - Łukasz Piszczek, Marcin Wasilewski, Kamil Glik, Jakub Wawrzyniak, Jakub Błaszczykowski, Ariel Borysiuk (76' Grzegorz Krychowiak), Eugen Polanski, Adrian Mierzejewski (71' Artur Sobiech), Marek Saganowski (46' Waldemar Sobota), Robert Lewandowski.
Mołdawia: Stanislav Namasco - Igor Armas, Victor Golovatenco, Petru Racu, Alexandru Epureanu, Serghei Covalciuc, Alexandru Gatcan, Aleksandr Suworow (82' Serghei Alexeev), Artur Patras (46' Gheorghe Ovseannicov), Stanislav Ivanov (74' Alexandru Onica ), Igor Picisciac.
Żółte kartki: Wasilewski (Polska) oraz Gatcan (Mołdawia).
Sędzia: Ilias Spathas (Grecja).
Widzów: 25000.
Lewy przewraca się w Czarnogórze, a Piszczek z Mołdawią.
Karnego strzela kto???... Błaszczykowski!!! No ale przydałaby się je Czytaj całość