W życiu kieruję się szczerością - rozmowa z Piotrem Kuklisem, piłkarzem Arki Gdynia

Piotr Kuklis po sezonie odszedł z Arki. Szukał nowego klubu, chciał sprawdzić się w nowym otoczeniu. Jego losy tak się potoczyły, że ponownie wylądował w Gdyni. Czy tego żałuje?

W tym artykule dowiesz się o:

Piotr Wiśniewski: Twoja sytuacja pokazuje, że losy piłkarza bywają bardzo nieprzewidywalne. Żałujesz, że to wszystko tak się potoczyło, czy może cieszysz się, że wróciłeś do Gdyni?
Piotr Kuklis:

I cieszę się, i nie żałuję. Decyzje podejmowane w życiu na ten moment są najczęściej trafne. Uważałem, że tak muszę zrobić, że muszę spróbować. Tak mi podpowiadało serce. Musiałem to zrobić. Nie wyszło, ale w życiu trzeba podejmować wyzwania. Walczyć o swoje. Z porażek, bo nie ukrywam, że jest to moja mała porażka, trzeba się podnieść i iść dalej.

Czyli ta sytuacja jeszcze bardziej ciebie wzmocni nie tylko jako piłkarza, ale i człowieka?

- Na pewno. W mojej karierze przeżywałem już kilka trudnych momentów. I w Widzewie i tutaj w Arce. Każde kolejne przełamanie przeciwieństwa losu tylko może wzmocnić.

Znany jesteś z dość specyficznego charakteru. Ostatnie sytuacje uodporniają na inne czynniki?

- Co rozumiesz przez specyfikę charakteru?

To, że jesteś charakterystycznym rozmówcą. Twardo stąpasz po ziemi i lubisz powiedzieć wprost, co ciebie gryzie. Poza tym lubisz słowny dialog z dziennikarzami i nie owijasz w bawełnę.

- Jeżeli chodzi o owijanie w bawełnę, to rzadko zdarzają się takie sytuacje. Denerwują mnie, że tak powiem, tendencyjne pytania. Staram się więc nieco urozmaicić rozmowę. Nie lubię odpowiadać na pytania, na które odpowiedź jest znana, albo na takie, które nie bardzo pasują do danej sytuacji. A że mówię wprost… Uważam, że szczerością powinien kierować się każdy człowiek. To jest cnota, która pomału wymiera. Mam nadzieję, że będę jej hołdował do końca życia.

Piotr Kuklis ponownie zagra w Arce
Piotr Kuklis ponownie zagra w Arce

Zbytnia szczerość czasami może odwrócić się przeciwko człowiekowi.

- To jest zachowanie, które nakazuje mi serce. Może czasami szedłem pod prąd, ale zawsze w zgodzie ze sobą. I mam nadzieję, że umierając, będę mógł to samo powiedzieć.

Zatem jak układa się tobie współpraca z dziennikarzami? Powiedziałeś, że nie lubisz tendencyjnych pytań, czyli rozumiem, że czujesz zmęczenie, gdy po meczu podchodzi dziennikarz i pyta o przegrany mecz. Mówi: "Co się stało, że znowu przegraliście?". W twojej głowie pojawia się myśl: "Boże znowu to samo pytanie…" Nie unikasz odpowiedzi?

- To jest urok, a raczej niestety wada, tego, że jesteśmy osobami publicznymi. Pewne rzeczy trzeba uszanować. Chęć dowiedzenia się czegoś przez dziennikarzy, nawet przez tendencyjne pytania, prowadzi do tego, że chcą poznać punkt widzenia piłkarza. Chcą wiedzieć jak to wyglądało z perspektywy boiska. Jest to jak najbardziej zrozumiałe. Z drugiej strony, w przypadku porażki, trzeba wyjść z podniesioną głową. Uważam, że jeśli każdy zawodnik daje z siebie wszystko, a akurat dziś nie wyszło, to po to pracujemy, aby następnym razem się udało. Wtedy zwycięstwa przyjdą same. Denerwują mnie pytania o przebieg meczu. Niby co w takiej sytuacji opowiedzieć? Tak, rzeczywiście tak było, i co dalej?! Odpowiedzią będzie zadanie pytanie. Próbuje się w ten sposób zapełnić wywiad.

A jak się odnosisz do uzasadnionej krytyki?

- Zarówno w życiu, jak i w sporcie uzasadniona krytyka ma rację bytu. Jeżeli jest poparta odpowiednimi argumentami. Tak jak w innych sferach w życiu. Wówczas należy się zastanowić. Wyciągnąć wnioski. Przeanalizować taką rozmowę z innym człowiekiem.

Okrzyki z trybun nie deprymują ciebie? Gdy słyszysz, jak ktoś woła: "Piotrek ty zarabiasz tyle, że masz biegać i biegać. Masz zostawić serce dla tego klubu". Piłka to twój zawód, ale jak się zapatrujesz na krytykę kibiców czy nieprzychylne komentarze pod swoim adresem w Internecie?

- Na pewno nie chcę w jakiś sposób się "odwdzięczać" dobrą grą. Odwdzięczyć to się mogę władzom klubu. Za to, że dali mi pracę. Za to, że mogę robić coś, co lubię i spełniać się zawodowo. Nie czytam "docinek" w Internecie. Nie jest mi to potrzebne. Natomiast docinki na boisku, sposób reakcji na nie zależy indywidualnie od samego piłkarza. Czy bierze to do siebie czy nie. Na pewno w pewnym momencie takie sytuacje nie pomagają. Ja byłem w podobnej sytuacji. Niektóre wypowiedzi wręcz uwłaczały mojej godności. Poczułem się niechciany w tym towarzystwie i środowisku. Ludzie, którzy przychodzą i wygłaszają takie opinie na temat niewinnego człowieka mają niższą kulturę osobistą niż inni przedstawiciele naszego społeczeństwa.

Źródło artykułu: