Były prezes Górnika: Polska piłka to bagno!

W latach 1996-2002 Stanisław Płoskoń był prezesem Górnika Zabrze. W futbolowym świecie widział tak wiele, że po sześciu latach od opuszczenia piłkarskiego środowiska postanowił napisać książkę, w której ujawnia swoje poglądy m. in. o Włodzimierzu Lubańskim czy Janie Tomaszewskim, którzy wszystkiemu kategorycznie zaprzeczają.

Stanisław Płoskoń w Zabrzu słynął z bardzo surowej dyscypliny. Potrafił być spokojny jak baranek by po chwili wbiec do szatni Górnika i zwyzywać piłkarzy od najgorszych za słabszą grę czy niekorzystny wynik. Na Górnym Śląsku nie miał zbyt wielkiego poważania m. in. ze względu na to, że w klapie swojej marynarki rzekomo nosił herb Legii, choć był sternikiem Górnika.

Autobiografia 69-letniego dziś Płoskonia budzi wiele kontrowersji. Pisze tam o ciemnej stronie polskiego futbolu, a niektórych szanowanych powszechnie byłych piłkarzy nazywa wprost i bezpośrednio. W książce Płoskoń ujawnia także kwoty, za jakie sprzedawał poszczególnych zawodników. Były prezes Górnika zdradza, że Marcina Kuźbę do Lokeren sprzedał za 1 milion 825 tysięcy marek niemieckich. Kamil Kosowski do krakowskiej Wisły przeszedł za 1 milion 800 tysięcy marek i zdaniem Płoskonia to "był transferowy rekord na rynku wewnętrznym". Tomasza Hajto Górnik sprzedał do Niemiec za 650 tysięcy marek.

W książce pojawia się kilka innych wątków - jest o wojnie futbolowej, Marianie Dziurowiczu i Jacku Dębskim, jest o obecnym szefie Górnika Ryszardzie Szusterze i byłym arbitrze i działaczu piłkarskim Piotrze Wernerze. Honorowy prezes Górnika, Zygfryd Wawrzynek nazywany jest "Doktorem Judymem", a Zbigniew Koźmiński - "głównym macherem od akcji pozbycia się Dziurowicza" z szefostwa PZPN-u.

Stanisław Płoskoń napisał także: "Ludzie sportu strasznie się zdeprawowali. Na pierwszym planie jest największy bakszysz: pieniądz. (...) Autorytetem moralnym stał się Jan Tomaszewski, kiedyś główny "kasjer" ŁKS-u. Ludzie zapomnieli lub chcą zapomnieć o jego "występach", takich jak w meczu przeciwko Zagłębiu Sosnowiec". Warto przytoczyć jedno zdanie, które wyjaśnia kulisy rezygnacji Płoskonia na przełomie 2001 i 2002 roku: "Moja opinia na temat polskiej piłki jest nadal aktualna. Można ją zawrzeć w jednym słowie: BAGNO. ewentualnie w trzech: BAGNO, BAGNO, BAGNO. Przebywałem na tych "mokradłach" przez wiele lat, ale doszedłem do wniosku, że taplanie się w błocie nie jest szczytem przyjemności" - podsumowuje autor.

W książce padają też słowa: "Wokół piłki kręcą się różni ludzie, często typy spod ciemnej gwiazdy, często niewiarygodni pośrednicy i menedżerowie". Autor wprawdzie podał nazwiska, ale zainteresowanych odsyłamy do książki.

Włodzimierz Lubański, były legendarny piłkarz Górnika:

- To co pisze Płoskoń, to prymitywne oszczerstwo. To wszak ja organizowałem ten jubileusz, sprowadziłem do Zabrza wiele znakomitości, zorganizowałem też część sponsorów. Negocjowałem sprawę wynagrodzenia dla piłkarzy, sam jednak nic z tych pieniędzy nie wziąłem. Pan Płoskoń mija się z prawda i jest to przykre.

Jan Tomaszewski, były reprezentacyjny bramkarz:

- Słowa Płoskonia na mój temat to bzdura. Mam nadzieję, że ta książka nie będzie miała zbyt wielu czytelników. Ten człowiek niemal doprowadził do upadku Górnika Zabrze, a teraz pisze swoje bzdury. Gdybym go spotkał, to bym mu napluł w twarz.

Komentarze (0)