Burliga: Sędzia gwizdał po gospodarsku

Piłkarze Wisły Kraków początku obecnego sezonu nie mogą zaliczyć do udanych. Po ubiegłotygodniowej porażce z Polonią Warszawa, tym razem ulegli beniaminkowi - Pogoni Szczecin.

Grzegorz Lemański
Grzegorz Lemański

Podopieczni Michała Probierza do stolicy Pomorza Zachodniego jechali w roli absolutnego faworyta. Na papierze Wisła wydawała się zespołem o klasę lepszym, który bez problemu powinien przywieźć do Krakowa komplet punktów. Na boisku różnica klas była jednak niezauważalna. Portowcy szybko narzucili rywalowi swój styl gry i po bramkach Ediego AndradinyRoberta Kolendowicza wygrali pewnie 2:0.

- Ciężko ocenić to, co się stało. Przyjechaliśmy do Szczecina po zwycięstwo i trzy punkty. Niestety stało się inaczej. Nie wiem z czego to wynika. Na treningach wszystko wygląda bardzo dobrze, mobilizacja jest na najwyższym poziomie, ale nie potrafimy tego przełożyć na formę meczową - mówił po meczu obrońca Wisły, Łukasz Burliga.

Spory udział w porażce krakowskiego zespołu miał jednak arbiter, który popełnił błędy przy obu bramkach strzelonych przez podopiecznych Artura Skowronka. Najpierw zdecydował się na odgwizdanie kontrowersyjnego rzutu karnego, a następnie uznał gola strzelonego przez Roberta Kolendowicza ze spalonego.

- Czujemy się skrzywdzeni. Moim zdaniem Pogoni nie należał się rzut karny. Nie mam pojęcia czego dopatrzył się arbiter w tamtej sytuacji. Sędziował dzisiaj bardzo po gospodarsku i niewątpliwie wpłynął na wynik meczu - mówił z żalem w głosie obrońca Wisły.

Więcej pretensji niż do sędziego piłkarze Wisły mieli jednak do samych siebie. Podopieczni Probierza nie mieli bowiem pomysłu na rozmontowanie szczecińskiej defensywy i nie stworzyli sobie praktycznie żadnej, klarownej sytuacji do zdobycia bramki. O niemocy krakowian świadczy również fakt, że w całym spotkaniu oddali zaledwie cztery celne uderzenia.

- Nie ma co ukrywać - to nie Pogoń wygrała ten mecz, tylko my go przegraliśmy. Wiele elementów nam dzisiaj nie wychodziło, nie potrafiliśmy grać tak, jak sobie zakładaliśmy przed meczem. Staraliśmy się prowadzić grę, ale zbyt wiele było niedokładności w naszych poczynaniach - tłumaczy Burliga.

Po czterech kolejkach Wisła Kraków ma na swoim koncie zaledwie cztery punkty i zamiast myśleć o mistrzostwie Polski musi patrzeć w kierunku dołu tabeli. Nic więc dziwnego, że działacze krakowskiego zespołu powoli tracą cierpliwość, a w mediach coraz częściej pojawiają się informacje o zmianie na stanowisku trenera. Chociaż Michał Probierz powoli traci grunt pod nogami, to Wiślacy o zmianie szkoleniowca nie chcą słyszeć.

- Nie chce komentować plotek związanych z odejściem trenera Probierza. Jestem piłkarzem i to nie do mnie należą takie decyzje. Współpraca układa nam się jednak bardzo dobrze i czujemy, że możemy wrócić na właściwe tory. W sparingach graliśmy z naprawdę wymagającymi rywalami i wszystko było w porządku. Brakuje nam jednego, pewnego zwycięstwa, które doda nam pewności siebie - wyjaśnia Łukasz Burliga.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×