Trener sensacyjnego lidera: Zespół się zgrywa

Widzew Łódź jest sensacyjnym liderem po czterech kolejkach T-Mobile Ekstraklasy. Łodzianie wygrali w niedzielę czwarty z rzędu mecz i z kompletem punktów przewodzą w tabeli.

Staramy się zdobywać solidność. Zespół się zgrywa, jest wielu młodych zawodników i jest sporo niedociągnięć. Brakuje jeszcze wiele. Pracujemy nad tym, żeby to był zespół, żeby z meczu na mecz ta grupa zawodników prezentowała lepszą grę. Myślę, że dziś było trochę jakości, nie było tylko i wyłącznie wybijania piłki. To na pewno plus dla zespołu - mówił Radosław Mroczkowski po niedzielnej wygranej nad KGHM Zagłębiem Lubin.

Widzew Łódź na Dolnym Śląsku zwyciężył 1:0 po trafieniu Alexa Bruno. Miedziowi mieli swoje szanse na doprowadzenie do remisu, jednak Widzew grał bardzo konsekwentnie oraz dobrze taktycznie.

Wcześniej sugerowano, że łodzianie po trzech meczach na własnym stadionie tym razem przegrają. Tak się jednak nie stało i już od czterech spotkań są nie tylko niepokonani, ale i z kompletem zwycięstw. - Dla nas ten wyjazdowy mecz, tak jak wszyscy sondowali, był bardzo trudny. To miała być weryfikacja tego czy poradzimy sobie na wyjeździe. Myślę, że zespół stanął na wysokości zadania, zagrał dobre spotkanie - przyznał Mroczkowski.

Mroczkowski ma powody do radości
Mroczkowski ma powody do radości

W drugiej odsłonie częściej na połowie przeciwnika było Zagłębie. Kilka razy zagotowało się w polu karnym Widzewa, ale lubinianom zabrakło skuteczności. - W drugiej połowie za bardzo daliśmy zepchnąć się do defensywy. Były groźne sytuacje, ale zmiany, których dokonaliśmy, miały spowodować wyrównanie sił. Nie do końca tak było. Cieszę się, że mamy trzy punkty. Cieszę się, że ci młodzi zawodnicy, którzy weszli w trudnym momencie, dali nam też trochę dodatkowych sił. Może i zabrakło trochę jakości, ale sytuacje stworzyli. To były dobre momenty w ich grze. Dużo pracy przed nami, ale cieszymy się z tego, co mamy - powiedział.

Aleksandr Lebiediew zadebiutował w barwach Widzewa. Pojawił się w wyjściowym składzie, lecz już w przerwie został zmieniony. Okazało się, że Białorusin narzekał na zdrowie i stąd decyzja Mroczkowskiego o zmianie tego napastnika. - Jeśli chodzi o debiut Aleksandra Lebiediewa, to pierwszy moment był dla niego trudny. Ale z minuty na minutę miał parę ciekawych momentów. Zmiana w przerwie podyktowana była tym, że czuł ból i nie chciałem ryzykować. Będzie rywalizował o miejsce w składzie, więc nie chciałem ryzykować i go stracić - zakończył Mroczkowski.

Źródło artykułu: