Andrzej Witan zawsze może liczyć na głośne wsparcie bydgoskich kibiców. Na każdym ligowym spotkaniu fani Zawiszy skandują jego imię i nazwisko. Młody bramkarz dobrze zaprezentował się też podczas środowego spotkania z Dolcanem Ząbki. Popełnił jednak mały błąd, kiedy w 53. minucie nie zdołał złapać bardzo mocnego uderzenia Damiana Świerblewskiego.
- Damian Świerblewski mocno uderzył piłkę i wyplułem ją przed siebie - podsumował krótko golkiper Zawiszy. - Później futbolówka dosyć wysoko się odbiła i doskoczył do niej napastnik Dolcanu. Nie chcę teraz na gorąco oceniać, czy to był tylko mój błąd. Musimy to wszystko przeanalizować na spokojnie, aby nie dochodziły więcej do takich sytuacji. Mały kłopot z opanowaniem piłki miał też później nasz kapitan Łukasz Skrzyński.
Forma bydgoszczan jest bardzo nierówna. Kiedy potrafią wygrać na wyjeździe 5:0, w kolejnym spotkaniu przed własną publicznością idzie im jak po grudzie. Z czego to wynika? - Akurat stwarzamy sobie sporo sytuacji. Jest też dużo zaangażowania i walki na boisku. Czasami zdarzają się taki dni, że nic nie wychodzi. Trzeba się cieszyć, że zamiast porażki jest chociaż jeden punkt.
Większość rywali przyjeżdżających na bydgoski stadion zazwyczaj mocno muruje swoje pole karne. Trudno im się dziwić, bo Zawisza to jeden z głównych kandydatów do awansu. - Tak właśnie jest, dlatego nie mówiłbym tylko o problemie własnego stadionu. Większość przeciwników boi się podjąć z nami otwartą grę. Dolcan bronił się nawet ósemką zawodników i później jest niezwykle ciężko strzelić rywalom kilka bramek - zakończył Witan.