- Kiedy w 2004 roku przyszedłem do Zagłębia Sosnowiec, to strzeliłem cztery bramki Radomiakowi Radom. Wygraliśmy wtedy 4:0, więc moje trafienia z meczu z Polonią maja dla drużyny podobną wartość - uśmiecha się Przemysław Pitry, bohater derbowej potyczki GKS Katowice z Polonią Bytom.
Gracz drużyny ze stolicy Górnego Śląska przyznaje, że rywal zza miedzy postawił GieKSie niezwykle trudne warunki. - Grało nam się niesamowicie ciężko. Długo biliśmy głową w mur i nie umieliśmy się w ogóle przedostać z piłką pod bramkę. Różnicę zrobił Grzesiu Fonfara, bo asystował kapitalnie. Jednym zagraniem wyrzucił mnie za plecy wszystkich obrońców Polonii. Nie mogłem tego nie wykorzystać - przekonuje zawodnik drużyny z Bukowej.
Katowickiej drużynie pomógł także sędzia, który podyktował dwa rzuty karne dla GKS. Zwłaszcza pierwsza decyzja arbitra mogła wzbudzać kontrowersje. - Moim zdaniem oba zagrania były ewidentne. Faule od tyłu i nie ma o czym gadać. Przy pierwszym strzale uderzyłem mocno, przy drugim chciałem trochę pokombinować. Bramkarz myślał, że dam "podcinkę" i stał w miejscu. Ja czekałem na to co zrobi on i było w tym trochę szczęścia. Bramka padła i z tego trzeba się cieszyć - podkreśla Pitry.
Mimo efektownego zwycięstwa w Katowicach twardo stąpają po ziemi. - Nie możemy popadać w skrajności. Wygraliśmy mecz, ale mamy na koncie tylko osiem punktów. Poza tym bardzo męczyliśmy się na boisku. Nie tak miało to spotkanie wyglądać. Mieliśmy przejąć inicjatywę i nie pozostawić Polonii złudzeń. Niestety szybko straciliśmy jedną bramkę, potem kolejną i zupełnie się nasza koncepcja zawaliła. Rywale oddali dwa celne strzały na bramkę i dwa razy trafili. Nad tym musimy pracować, bo bardziej klasowi od Polonii rywale będą z większą łatwością nasze błędy wykorzystywać - przyznaje napastnik GieKSy.
Katowiczanom w sportowej rywalizacji nie pomagają trudne warunki finansowe. Większość graczy GKS od 6-12 miesięcy nie otrzymuje pensji. - Wszyscy wiemy, jakie mamy problemy i nie ma sensu już do tego wracać. Wiele klubów z tej ligi ma podobne problemy i grają w piłkę, więc i my musimy. Wiadomo, że sytuacja nam nie pomaga. Musimy robić swoje, bo na pewno nie oddamy tak łatwo GieKSy - zapewnia charakterny gracz śląskiej drużyny.
Wielu zawodników pierwszoligowca z Bukowej, by przeżyć musi liczyć na... pomoc rodziców. - W szatni dużo o naszych problemach rozmawiamy, bo nie da się obok tego przejść obojętnie, zwłaszcza jak ma się rodzinę na utrzymaniu. Całe szczęście większość młodych chłopaków mieszka jeszcze z rodzicami, bo z tak poważnym brakiem płynności finansowej byłoby im bardzo ciężko przeżyć - puentuje Pitry.