Paweł Patyra: Tur powraca z Lublina na tarczy. Dlaczego?
Adam Łagiewka: Czegoś zabrakło, nie wiem czym było to spowodowane. Walczyliśmy, staraliśmy się rozstrzygnąć ten mecz w pierwszych 20. minutach. Z tego wynikało kilka fajnych akcji, kilka strzałów, w tym jeden w poprzeczkę. Nie udało się nic wykorzystać. Z każdą minutą wkradał się popłoch, jakiś obłęd. Motor przejął inicjatywę w II połowie zaczął śmielej atakować, wybijał nas z rytmu. Mieliśmy głupie straty piłki w polu karnym i jedna z takich strat skończyła się utratą bramki. No cóż, wracamy 300 kilometrów do domu z zerową zdobyczą punktową.
Obie drużyny nie zaprezentowały jednak efektownej gry.
- To był ewidentnie mecz walki. Zarówno jedna, jak i druga drużyna nie pokazała dobrego futbolu. Motor był silniejszy w II połowie, postawił na piłkę siłową. Jedna z przepychanek skończyła się utratą bramki. Przegrywaliśmy wiele pojedynków. Kilka razy faulowaliśmy, wdarł się popłoch w naszą drużynę. Możemy się doszukiwać, że sędzia był stronniczy bądź cokolwiek, ale ja nie będę spekulował.
Turowi zabrakło nie tylko goli, ale i składnych akcji.
- Nie wiem, czym to było spowodowane. Do tej pory wszystko wyglądało fantastycznie. Strzelaliśmy bramki. Fakt, też je traciliśmy. Dzisiaj popełniliśmy ewidentne szkolne błędy w przyjęciu piłki i w wyprowadzeniu. Może to Motor tak podszedł do nas, że wybił nas z rytmu. Nie mogliśmy nic zagrać od tyłu, musieliśmy uderzać piłkę do przodu.
Jedyny napastnik Tura - Łukasz Cichos w meczu z Motorem popsuł sobie świetną statystykę.
- Miał jeden strzał w poprzeczkę. Łukaszowi zabrakło trochę szczęścia. Gdyby nakrył piłkę i uderzył przewrotką, mogłaby być w sieci i nie wiadomo jak skończyłby się ten mecz. Nie strzelił jednak, trudno. Łukasz szuka sobie miejsca w polu karnym, taka jest rola napastnika. Do tej pory szczęście i umiejętności sprawiały, że strzelał te bramki. Teraz zabrakło troszeczkę tego szczęścia, bo na pewno nie umiejętności.
4-5-1 to nie zbyt defensywne ustawienie?
- Do tej pory graliśmy z jednym podpierającym pod napastnika, ale wcześniej jakoś to wyglądało. Poprzez Łukasza utrzymywaliśmy się przy piłce, zespół podchodził i konstruowaliśmy fajne akcje. Z Motorem tego zabrakło. Nie pokazaliśmy tego, co w poprzednich meczach.
W poprzednich spotkaniach Tur prezentował się dobrze.
- No, tak. Przez to też dziwię się, że przyszedł mecz z Motorem i gdzieś to siadło. W pierwszych meczach fajnie gramy w piłkę, zaczyna dziać się coś fajnego i mamy teraz taki malutki blamaż na naszym koncie. Myślę, że szybciutko się pozbieramy i następny mecz pokaże, że jednak potrafimy grać w piłkę.
Gdzie więc leży problem?
- Może to jest gdzieś w głowach zawodników. Idziemy na świeżości, na wspólnym napędzie. Zaczyna to fajnie funkcjonować i nagle zaczyna się psuć. Może, tak jak mówię, leży to w sferze psychiki zawodników. Miejmy nadzieję, że szybko z naszych głów wyleci to, że boimy się po stracie bramki. Może jednak przebudzimy się.