Radosław Mroczkowski: Każda passa kiedyś się kończy

Indywidualne pomyłki zaważyły o tym, że Widzew Łódź wraca ze stolicy na tarczy. Lider przegrał przy Konwiktorskiej swój pierwszy mecz w tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy.

Goście piątkowe spotkanie zaczęli nieźle i mieli przewagę, jako pierwsi na listę strzelców wpisali się jednak gospodarze. Na kwadrans przed końcem meczu prowadzenie Polonistów podwyższył Paweł Wszołek, a po kilkudziesięciu sekundach stan meczu wyrównał Łukasz Broź. Gol kontaktowy dał łodzianom nadzieję, ostatnie słowo należało jednak tego dnia do graczy Czarnych Koszul, a rezultat ustalił Daniel Gołębiewski.

- Popełniliśmy sporo błędów. Ten mecz ułożył się tak, że musieliśmy gonić wynik i odrabiać straty. Strzeliliśmy bramkę kontaktową. Dała ona zespołowi bardzo dużo, później przytrafiła nam się jednak kolejna pomyłka, która przy takim wyniku zdarzyć się nie powinna. Zespół stracił wiarę w zwycięstwo, choć wcześniej mieliśmy swoje szanse. Szkoda, że przy stanie 2:1 nie udało się żadnej wykorzystać, bo ten mecz mógł potoczyć się inaczej - mówi trener Widzewa, Radosław Mroczkowski.

Według Mroczkowskiego trzeci gol dla Polonii sprawił, że jego podopieczni stracili wiarę w zwycięstwo
Według Mroczkowskiego trzeci gol dla Polonii sprawił, że jego podopieczni stracili wiarę w zwycięstwo

Szkoleniowiec łodzian bardzo żywo reagował na przebieg boiskowych wydarzeń. Pierwsze zmiany dokonał jeszcze przed przerwą, wysyłając na boisko Jakuba Kowalskiego w miejsce słabo grającego Alex Bruno. Roszada nie przyniosła jednak pożądanego rezultatu. - Alex miał w naszej ocenie słabszy dzień i szukaliśmy innego rozwiązania. Chcieliśmy zrobić lepszą zmianę. Skąd mogliśmy wiedzieć przed jej dokonaniem, że będzie zła - wyjaśnia trener lidera T-Mobile Ekstraklasy.

Widzew przegrał pierwszy mecz tej jesieni, wynik Mroczkowskiego jednak nie załamuje. - Każda passa kiedyś się kończy. Są serie dłuższe i krótsze. Do tej pory graliśmy dobrze i skutecznie, nie popełniając takich błędów, jak z Polonią. To nam pokrzyżowało plany, za szybko padłą też ta pierwsza bramka. Przegraliśmy, ale myślę, że ta porażka nie sparaliżuje mojego zespołu. Będziemy walczyć w następnych meczach o kolejne punkty. Taki jest sport - zapowiada młody szkoleniowiec.

Jego zespół ma na swoim koncie trzynaście punktów i wszystko wskazuje na to, że w górnej części tabeli może zadomowić się na dłużej. Widzew za tydzień zagra na własnym boisku z Pogonią Szczecin i będzie faworytem starcia z beniaminkiem. Po przerwie na mecze drużyn narodowych łodzian czeka wyjazd do Gliwic, a w ostatni weekend października gracze Mroczkowskiego podejmą u siebie Wisłę Kraków.

Komentarze (0)