Piotr Ćwielong: Normalni kibice tak się nie zachowują

Śląsk Wrocław doznał sromotnej klęski przy Roosevelta, dając sobie wbić aż cztery bramki. Honorowe trafienie dla mistrza Polski zaliczył Piotr Ćwielong, dla którego bramka ta miała szczególną wartość.

Z bagażem czterech bramek i bez punktów z Zabrza wyjeżdżała drużyna Śląska Wrocław. Górnik zwłaszcza w drugiej połowie zdominował podopiecznych Stanislava Levy'ego, zwyciężając w pełni zasłużenie. - Przegraliśmy ważny dla nas mecz i to boli, ale myślę, że każdy z nas wolałby raz przegrać 1:4, niż cztery razy przegrać 0:1. Musimy z tej klęski wyciągnąć wnioski, to nie pójdzie ona na marne - mówi Piotr Ćwielong, pomocnik wrocławskiej drużyny.

W meczu w Zabrzu Piotr Ćwielong był jednym z najlepszych graczy słabego Śląska
W meczu w Zabrzu Piotr Ćwielong był jednym z najlepszych graczy słabego Śląska

Bramka zawodnika Śląska otworzyła wynik meczu. Wrocławianie nie byli jednak w stanie dowieźć prowadzenia nawet do przerwy. - Przydarzył nam się głupi błąd, po którym straciliśmy bramkę na 1:1. Od tego momentu było już tylko gorzej. Szybko stracona po przerwie bramka także zrobiła swoje. Musieliśmy się otworzyć, a Górnik mógł swobodnie kontrować i strzelać kolejne bramki. Im bliżej było końca, tym mniej mieliśmy na boisku do powiedzenia - przyznaje gracz drużyny ze stolicy Dolnego Śląska.

Przed pojedynkiem przy Roosevelta szkoleniowiec WKS-u, Stanislav Levy zapowiadał, że jego zespół pokaże w Zabrzu odwagę, agresję i ofensywną piłkę. Wszystkiego tego jednak Śląskowi w tym spotkaniu zabrakło. - Każdy z nas dał z siebie w tym meczu wszystko. Czasem tak jednak jest, że grając dobre zawody można tracić seryjnie bramki czy to po dobrych akcjach rywala, czy po błędach indywidualnych. Z przebiegu gry nie zasługiwaliśmy na porażkę, ale w przeciwieństwie do Górnika nie strzelaliśmy bramek - analizuje "Pepe".

Ćwielong nie miał w Zabrzu łatwego życia. Ilekroć był przy piłce fani Trójkolorowych dawali wypominali mu przeszłość w Ruchu Chorzów. - Kiedy słyszę na trybunach "śmierdziel, śmierdziel", to szczerze się z tego śmieję. Widać, że kibice Górnika mają jakiś kompleks Ruchu. Normalni kibice tak się nie zachowują. Fani w Chorzowie znają swoją wartość i nikt nikogo nie rozlicza z tego, gdzie grał w przeszłości. W Zabrzu reakcja na byłych graczy Ruchu zawsze była taka, a nie inna. Jakiś uraz psychiczny w tym wszystkim musi być - przekonuje były gracz klubu z Cichej.

Charakterny zawodnik nie ukrywał, że bramka strzelona w Zabrzu smakuje szczególnie. - Nie da się ukryć, że takie trafienie ma szczególną wartość, zwłaszcza wtedy, kiedy zawodnik tak jak ja utożsamia się z drużyną największego rywala. Kibice fajnie mnie "przywitali", więc umówmy się, że to trafienie było "przywitaniem" z mojej strony - uśmiecha się zawodnik mistrza Polski.

"Pepe" nie mógł liczyć przy Roosevelta na ciepłe przyjęcie
"Pepe" nie mógł liczyć przy Roosevelta na ciepłe przyjęcie

- Czeka nas teraz mecz z rewelacyjną Polonią Warszawa. Nie będzie to dla nas łatwa przeprawa, ale gramy na własnym stadionie i to jest dla nas ważnym atutem. Zrobimy wszystko, żeby wygrać to spotkanie, bo wiemy, że strata punktów znacznie oddali nas od czołówki, a przecież jesteśmy mistrzem Polski, który chce ten tytuł obronić - zapowiada gracz drużyny z Alei Śląska.

Źródło artykułu: