Po kontuzji wrócił do składu Maciej Kowalczyk, jednak nie rozwiązało to kłopotów Kolejarza. W sobotę zespół ze Stróż musiał uznać wyższość Bogdanki Łęczna. Losy meczu rozstrzygnęły się przed upływem 180 sekund. - Zabrakło koncentracji w pierwszych minutkach. Wydawało mi się, że Nikitović naprawdę dobrze uderzył. Później mieliśmy ten nieszczęsny rzut karny, którego nie wykorzystaliśmy i przegraliśmy kolejny mecz. Nie jest za ciekawie. Trochę jesteśmy wkurwieni - powiem tak szczerze - nie owija w bawełnę Adam Giesa.
Na Lubelszczyźnie Kolejarz wcale nie zaprezentował się gorzej od przeciwnika. Długo utrzymywał się przy piłce i konstruował ciekawe akcje, lecz nie wystarczyło to, by dopisać do swojego konta przynajmniej punkt. - Nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Myślę, że brakuje trochę szczęścia i koncentracji w tych pierwszych minutkach. To decyduje o końcowym wyniku - zauważa były piłkarz GKS Katowice.
W połowie września podopieczni Przemysława Cecherza zajmowali 5. miejsce w tabeli. Ostatnio złapali zadyszkę, co zaowocowało spadkiem o sześć pozycji. Obecnie Kolejarz ma tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową i musi jak najszybciej przebudzić się z letargu, jeśli chce spokojnie przepracować okres zimowy. - Myślę, że wszyscy przemyślimy to. Jest jeszcze sześć meczów i trzeba walczyć. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy grać o utrzymanie. I tak już jesteśmy bardzo nisko, tak że trzeba wziąć w garść i zapierdzielać - przekonuje Giesa.
Adam Giesa: Jesteśmy wkurw...
Trzy porażki z rzędu bez strzelonych bramek ściągnęły Kolejarza Stróże w dół tabeli. Drużyna chce jak najszybciej odwrócić złą kartę i wrócić na właściwe tory.