Ostatnie tygodnie są bardzo dobre dla zespołu Ruchu. Niebiescy od czasu remisu z Koroną Kielce wygrywają wszystko. Chorzowianie potrafią zwyciężać nawet wówczas, gdy gra im nie idzie. Tak było w pojedynku z PGE GKS. - Obawialiśmy się tego meczu i jak widać po jego przebiegu nie na darmo. Obserwując grę bełchatowian dziwiłem się dlaczego mają w dorobku tylko punkt - powiedział po spotkaniu Marcin Malinowski, który z każdym kolejnym meczem prezentuje się coraz solidniej.
We wszystkich dotychczasowych meczach ligowych piłkarze z Cichej jako pierwsi tracili gola. W spotkaniu z Brunatnymi podopieczni Jacka Zielińskiego otworzyli wynik gry. - Po raz pierwszy nie musieliśmy gonić wyniku. Później jednak wkradło się rozkojarzenie, Filip Starzyński popełnił błąd i padł gol. Na szczęście potem udało się znowu wyjść na prowadzenie - stwierdził kapitan Niebieskich.
Wicemistrzowie Polski nie mieli po meczu pretensji do młodego kolegi z zespołu, którego kiks spowodował, że do piłki dopadł Paweł Buzała i doprowadził do wyrównania. - Nie ma co rozpaczać, ostatecznie udało nam się wygrać. Gdyby Filip dobrze trafił w piłkę to bramki by nie było - powiedział Arkadiusz Piech. - Pech Filipa, który każdemu może się coś zdarzyć. Najważniejsze jest, że podnieśliśmy się i pokazaliśmy charakter. Szkoda tylko, że kolejny raz straciliśmy bramkę - dodał Maciej Sadlok .
Niebiescy ciesząc się z wygranej byli świadomi faktu, że do ideału wciąż wiele im brakuje. - Graliśmy raz lepiej, raz gorzej. Ostatnio widać było w naszej grze postęp, ale mecz z GKS nie do końca nam wyszedł. Teraz przed nami przerwa i będzie czas na poprawę niedoskonałości. Po fatalnym początku sezonu wracamy tam, gdzie mamy zamiar zagościć na dłużej - stwierdził Malinowski. - Ważne, że potrafiliśmy po raz kolejny do końca meczu grać na najwyższych obrotach. To pokazuje, że zespół dobrze funkcjonuje - zakończył Sadlok.