Kręcina na pewno nie wygra. Możemy pogadać, ale nie o wyborach - rozmowa z Markiem Procyszynem, szefem Opolskiego ZPN-u

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Inni kandydaci rzeczywiście mogą skorzystać na walce Bońka z Koseckim, ale Kręcina na pewno nie. Stosunek wojewódzkich związków się nie zmieni - mówi nam szef Opolskiego ZPN-u, Marek Procyszyn.

W tym artykule dowiesz się o:

Na głosy Opolskiego ZPN-u mogą liczyć tylko panowie Boniek i Antkowiak? Bo Eugeniusza Nowaka, którego również wstępnie poparliście nie ma już w grze. - Wstępna rekomendacja nie jest jeszcze jednoznaczna z tym, że oddamy na niego głos w wyborach. Choć oczywiście te osoby są o wiele bliżej naszego ostatecznego poparcia. Zawsze inwestuje się w ludzi, z którymi w przyszłości się coś wiąże.

Kto ma na nie największe szanse? Patrząc na pańskie ostatnie wypowiedzi, wydaje się, że Boniek?

- Oczywiście, nie kryję się z tym. W naszym odczuciu to byłby dobry wybór, niemniej jednak do Opola właśnie przyjeżdża inny kandydat, pan Kosecki (wywiad przeprowadzono 09.10.12 – red.). Dosłownie za kilka minut spotkamy się w moim biurze i porozmawiamy na przeróżne tematy związane z przyszłością polskiej piłki.

Najpierw chwilę o Bońku. Dlaczego właśnie on?

- W chwili obecnej PZPN potrzebuje twardej ręki. Gdyby Boniek został prezesem, to na samym starcie zmieniłby wizerunek związku. Jest najbardziej rozpoznawalną osobą z całej piątki kandydatów. Znaczy naprawdę bardzo dużo, a to również jest jakaś przewaga. Jeśli dodać do tego odpowiedni sposób zarządzania, to PZPN poszedłby w dobrym kierunku.

Kosecki wydaje się podobną postacią, a jednak nie otrzymał od was rekomendacji.

- Jeżeli mamy rozeznanie i wiemy, że ileś osób ma już potrzebną ilość rekomendacji, to głosy oddane na takich kandydatów nie są już zbyt ważne. My wiedzieliśmy, komu są one potrzebne. Jeśli chodzi o innych, to w końcówce zgłosił się do nas pan Potok, ale poparcia były już wtedy rozdysponowane. Z kolei poglądy pana Nowaka były zbliżone do tych, które wyraża Boniek. Mówił zresztą, że w razie potrzeby sam poprze właśnie jego. Dwie kandydatury "leżały" więc blisko siebie. Pana Antkowiaka poparliśmy z kolei dlatego, że poruszył bardzo dla nas ważne sprawy związane z piłkarstwem amatorskim.

Może na brak poparcia dla Koseckiego miał wpływ fakt, że jest posłem? Niektórym to przeszkadza.

- Przeraża mnie – i nie mówię tutaj tylko o środowisku piłkarskim – jak dużo jest polityki w organizacjach pozarządowych. Trzeba się zastanowić, czy to jest dobrze, czy źle. Z panem Koseckim jest jednak trochę inaczej, bo jest człowiekiem piłki, który trafił do polityki. Gorzej jest, gdy ktoś z polityki przenosi się do środowiska piłkarskiego. Zależy też, czy chodzi panu o stosunek do tej sprawy ludzi ze środowiska, czy jednak ogólnej opinii społeczeństwa.

Prawie każdy mu to wypomina. Owszem, Kosecki powiedział, że zrzeknie się mandatu, ale przecież trudno uwierzyć, że całkowicie odetnie się od partii, do której należy.

- Pamiętam walkę związku z władzą jeszcze za prezesa Dziurowicza. Trwało to kilka lat, a teraz samemu otwiera się drzwi i wpuszcza polityków. Oczywiście chodzi mi o to, że taka opinia może zrodzić się w światku piłkarskim. Kompletnie odcinałbym się od ludzi, którzy wchodzą do sportu z polityki, jednak tak jak powiedziałem – co innego, gdy to człowiek sportu zajmie się polityką. Aczkolwiek trzeba oczywiście wypracować takie mechanizmy funkcjonowania prezesa, żeby sprawy polityczne nie odgrywały kluczowej roli. Dzisiejsze spotkanie z panem Koseckim pokazuje, że wciąż jesteśmy otwarci.

Ze Zdzisławem Kręciną pewnie nawet się pan nie spotka. - Zawsze możemy się spotkać i porozmawiać o przeróżnych sprawach... Z wyjątkiem wyborów. Ta kwestia jest całkowicie zamknięta i opolscy delegaci na pewno nie oddadzą głosu na pana Kręcinę. Nie chcę oceniać go pod względem wykonanej pracy, czy spraw merytorycznych. Na pewno ma dużo wiedzy w tym zakresie. Umie się poruszać w środowisku, ale trzeba jednak zmienić wizerunek. Ma pan coś do powiedzenia tym, którzy go poparli? Widać, że pan Kręcina potrafi przekonywać. -

To wielki dar, można tylko pochwalić... Nie mam nikomu tego za złe. Proszę spojrzeć na personalia władz w klubach. Są to ludzie nowi i bardzo różni. Zarówno biznesmeni, jak i samorządowcy i o oni powinni tłumaczyć się za swoje poglądy.

Nie uważa pan, że walka pomiędzy Bońkiem, a Koseckim może sprawić, że to właśnie Kręcina odniesie zwycięstwo? Inną sprawą jest też to, że gdyby wszystkie wojewódzkie związki doszły do porozumienia, to sami, nie patrząc na nikogo, wybralibyście prezesa...

- Inni kandydaci rzeczywiście mogą na tym skorzystać, ale Kręcina na pewno nie. Nie wierzę w to, żeby aż tak zmienił się stosunek do jego osoby wojewódzkich związków. Nie wiem jak jest w klubach, ale u nas nie zauważam chęci jego poparcia. Jeśli zaś chodzi o jednomyślne głosowanie, to dzisiaj jest to raczej niemożliwe.

Jak to jest z pańskim związkiem? Dysponujecie w sumie trzema głosami, a trzeba przyznać, że wokół was znajdują się ZPN-y z o wiele większą siłą.

- Jako Opolski ZPN czuje się oszukany, bo w statucie, o który walczyłem nie ma jasnego zapisu związanego z podziałem mandatów wśród wojewódzkich związków. Nie może być tak, że mamy w ponad 400 klubów, a posiadamy mniej mandatów od województw, w których nie ma tak dużo klubów. Zarząd nie może przydzielać mandatów, bo powstanie układ i dojdzie do tego, że temu województwu nie da ani jednego, a innemu jeden. Trzeba wprowadzić czytelne kryteria.

Inną istotną rzeczą jest to, że Opolski ZPN jako jedyny w kraju płaci delegacje sędziom od najniższych lig. Nikt tego nie robi, a my prowadzimy to już dwa lata. Jeżeli u nas się da, to znaczy, że wszędzie można to zrobić. Jest wiele spraw, które potrzebują jedynie lekkich korekt, ale niektórzy są zajęci innymi sprawami.

Źródło artykułu: