Trener Paweł Sikora przygodę z "trenerką" rozpoczął w Salosie Szczecin. Co zalicza do swoich największych sukcesów? - Owoce tej pracy dopiero teraz widać. W Arce przewijają się piłkarze, których pamiętam z pracy w piłce młodzieżowej. Bartosz Flis i Marcin Rzuchowski to pierwsze z brzegu przykłady. To mnie najbardziej cieszy, że ci zawodnicy przeszli szczeble młodzieżowe i zaistnieli w futbolu seniorskim. Nie przywiązuje aż takiej wagi do sukcesów. Bardziej chciałem, aby młodzi piłkarze wybili się i zaistnieli w klubach ekstraklasy, czy I ligi. Wielu młodych trenerów cieszy się pomniejszymi sukcesami, gdy na przykład wygrają z kimś 10:0. Solą pracy trenerskiej są właśnie piłkarze, którzy stawili poważne kroki w piłce seniorskiej - mówi asystent Petr Nemca, w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl
Cztery lata temu dość przypadkowo przyjaciel Sikory skontaktował go Nemcem. Tak rozpoczęła się współpraca obu szkoleniowców. - Grałem wówczas w Niemczech. Pracowałem także jako nauczyciel w szkole. W wakacje chciałem odbyć staż trenerski. Mój przyjaciel, Miłosz Stępiński, skontaktował mnie z trenerem Nemcem, który nie miał asystenta. Wprowadził zespół do I ligi, a mi umożliwił wyjazd z Flotą na obóz. Razem pracowaliśmy, a po obozie trener Nemec chciał mnie widzieć w swoim sztabie. W ciągu kilku dni musiałem podjąć ważną decyzję życiową. Musiałem zakończyć swoją "karierę piłkarską" i zakończyć pracę w szkole. Podjąłem duże ryzyko. Flota była młodym zespołem. Nie wiedziałem na co tak naprawdę stać tę drużynę. Dziś jestem przekonany, że podjąłem słuszną decyzję - wspomina.
Jak układa mu się współpraca z czeskim szkoleniowcem? - Z pewnością różnimy się charakterami. Trener Nemec w wywiadach często podkreśla, że mam inne zdanie od niego. Sam też wiem, że jako człowiek, nie jestem łatwy do współpracy. Robię jednak wszystko dla dobra drużyny. Ja mam inny pogląd, trener Nemec inny, gdzieś się ścieramy, ale staramy się znaleźć "złoty środek". Mamy podział obowiązków. Każdy ze swoich zadań wywiązuje się. Lata współpracy z trenerem Nemcem uważam za bardzo owocne. Dla mnie był to ogromny bagaż wiedzy i doświadczenia. Jeśli nie teraz, to w niedalekiej przyszłości jestem gotów aby samemu poprowadzić drużynę - mówi Paweł Sikora.
Trener Sikora przyznaje, że jest gotów objąć pracę samodzielnego trenera. - Chciałbym pracować w klubie, który ma jakieś cele. Nie chcę trafić do takiego bez większych ambicji. Po prostu chcę się dalej rozwijać. Jeśli dalej mam być asystentem i pracować w klubach, które dadzą mi możliwość rozwoju, to chętnie jakiś czas poświęcę na dalszą naukę - przyznaje nasz rozmówca.
Nie brak głosów, że rola drugiego trenera nie jest prestiżowa. Marek Zub wolał na przykład samodzielnie prowadzić Żalgiris Wilno, niż być jednym z asystentów selekcjonera Waldemara Fornalik.
- Wiele w tej kwestii zależy od pierwszego trenera. Czy da swobodę pracy swojemu asystentowi. W Arce nie jestem człowiekiem od ustawiania i ściągania czapeczek. Mam duży zakres obowiązków. Trener Nemec ufa mi. Nie czuję się źle. Wiadomo, że gdy są sukcesy, to na świeczniku jest pierwszy trener, ale odpowiada też za porażki. Nazwisko trener asystenta zazwyczaj w tych przypadkach przewija się gdzieś z boku. Są jednak przypadki w Polsce, że za brak wyników zwalniani są asystenci. Miało to miejsce ostatnio w Podbeskidziu. Mówi się, że "Kowal zawinił, a Cygana powiesili" - dodaje nasz rozmówca.
Swoją filzofię futbolu charakteryzuje krótko: - Przede wszystkim nie można zamknąć się na jeden system gry. Daleki jestem od schematyczności. Inaczej gra się w defensywie, a inaczej w ofensywie. Taktykę powinno zmieniać się w zależności od przeciwnika. Trener powinien być elastyczny, wyciągać wnioski i być przygotowanym do każdego meczu.
Arka pnie się w górę ligowej tabeli. Gdynianom sprzyja też terminarz, jest więc szansa, aby rundę jesienną zakończyć na wysokim miejscu. - Chcemy rundę zakończyć w ścisłej czołówce. Mieć jak najwięcej punktów, aby na wiosnę podjąć walkę. Nie będę używał górnolotnych słów, ale fajnie by było powalczyć o miejsca 3-5. Oczekiwania są, ale nie wiadomo, co nas czeka w zimowym okienku transferowym. Wiele zależy od tego, czy uda nam się wzmocnić zespół. Jeśli chodzi o rywali słabszych. Daleki jestem od użycia tego typu stwierdzeń. Nie ma przeciwników słabych. Tychy też były beniaminkiem, a z Arką zagrały dobry mecz. Brakuje nam stabilności. Potrzebujemy zwycięstwa na wyjeździe, które potem udokumentujemy wygraną w Gdyni. Na dzień dzisiejszy tej drużynie brakuje solidnego stempla, który da nam komfort psychiczny - podkreśla asystent Petra Nemca.