Bukowa rajem beniaminków - relacja z meczu GKS Katowice - Okocimski Brzesko

GKS Katowice nie zdołał się podnieść po ostatniej porażce z Miedzią Legnica i sięgnąć po komplet punktów. W pojedynku z Okocimskim Brzesko śląski zespół doznał drugiej z rzędu porażki przy Bukowej.

"Im gorzej, tym lepiej" - tak można podsumować sytuację GKS Katowice. Kiedy ważyła się przyszłość klubu i nie wiadomo było, czy po zakończonym meczu drużynie z Bukowej będzie dane wybiec na boiska I ligi, w następnej kolejce podopieczni Rafała Góraka potrafili seryjnie wygrywać. Kiedy tylko w klubie się polepszyło, za sprawą zmian w radzie nadzorczej, które pozwolą na przelanie obiecanej przez miasto 2,5 mln dotacji, GieKSa znów przegrała.

Po zeszłotygodniowej porażce z beniaminkiem z Legnicy sposób na zwycięstwo w stolicy Górnego Śląska znalazł inny z byłych drugoligowców, Okocimski Brzesko. O losach spotkania zaważyła pierwsza połowa, w której katowiczanie dali sobie wbić dwie bramki, odpowiadając zaledwie jednym trafieniem.

Farsę ze strony GKS rozpoczął w już w 2. minucie spotkania Maciej Wierzbicki, który po pozornie niegroźnym dograniu z rzutu wolnego wypiąstkował piłkę wprost w nabiegającego Piotra Darmochwała, a ten nie miał problemów ze skierowaniem piłki do pustej bramki. Dla młodego pomocnika brzeskiej drużyny było to pierwsze trafienie na boiskach zaplecza T-Mobile Ekstraklasy, ale nie ostatnie w tym meczu.

Nie minęło bowiem pół godziny a 21-latek do siatki katowickiej bramki trafił raz jeszcze. Tym razem po dograniu Iwana Litwiniuka z rzutu wolnego bohater Okocimskiego, skierował piłkę do siatki mierzonym strzałem głową tuż przy lewym słupku. Wierzbicki w tej sytuacji był bez szans.

Poniesieni ekstazą przy dwubramkowym prowadzeniu piłkarze z Brzeska zupełnie zapomnieli o obronie, za co zapłacili utratą bramki kontaktowej już kilkadziesiąt sekund później. Z rzutu wolnego w pole karne beniaminka zacentrował Grzegorz Fonfara, a po strzale głową wychodzącego z bramki Dawida Mieczkowskiego przelobował Mateusz Kamiński.

Mimo trzech bramek, które padły przed przerwą spotkanie stało na słabym poziomie. Na boisku panował chaos, trudno było znaleźć w grze którejś z drużyn pomysł na przejęcie inicjatywy i stwarzanie sytuacji bramkowych.

Kto wie jak wyglądałoby ostatnie pół godziny gry, gdyby arbiter uznał trafienie Denissa Rakelsa z 66. minuty. Łotysz trafił do siatki głową, po dograniu Bartłomieja Chwalibogowskiego z rzutu rożnego, ale sędzia liniowy zasygnalizował, że dogrywana z narożnika boiska futbolówka, zanim wpadła na głowę napastnika GieKSy, w powietrzu przekroczyła linię końcową.

Gospodarze na miarę oczekiwań grać zaczęła dopiero w ostatnim kwadransie spotkania. Wówczas GieKSa wyraźnie dominowała na boisku, wielokrotnie zamykając całą drużynę z Brzeska w jej polu karnym. Katowiczanie nie zdołali jednak udokumentować swojej przewagi wyrównującą bramką, za co w pierś po końcowym gwizdku sędziego bił się szkoleniowiec katowiczan. - Wydawało się, że po zmianach w radzie nadzorczej wszystko będzie szło ku lepszemu, a my znowu daliśmy ciała - przyznał z pokorą Górak.

GKS Katowice - Okocimski Brzesko 1:2 (1:2)

Składy:

GKS Katowice: Maciej Wierzbicki - Alan Czerwiński, Mateusz Kamiński, Adrian Napierała, Bartosz Sobotka (68' Krzysztof Wołkowicz), Rafał Kujawa, Grzegorz Fonfara, Bartłomiej Chwalibogowski, Marcin Pietroń (46' Michal Farkas), Arkadiusz Kowalczyk (46' Kamil Cholerzyński), Deniss Rakels.

Okocimski Brzesko: Dawid Mieczkowski - Konrad Wieczorek, Radosław Jacek, Rafał Cegliński, Paweł Pyciak (84' Robert Trznadel), Mateusz Wawryka, Valentin Jeriomenko, Piotr Darmochwał, Wojciech Wojcieszyński, Iwan Litwiniuk (81' Marcin Szałęga), Paweł Smółka (71' Idrissa Cisse).

Żółte kartki: Pietroń, Kowalczyk, Napierała (GKS) oraz Jacek, Wieczorek, Wojcieszyński, Pyciak (Okocimski).

Czerwona kartka: Wieczorek /87' za drugą żółtą/ (Okocimski).

Widzów: 1800.

Źródło artykułu: