Leszek Ojrzyński: Takie mecze ściągają kibiców na trybuny

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Korona Kielce stała się kolejną ofiarą rozpędzonego Górnika Zabrze. Choć podopieczni Leszka Ojrzyńskiego pokazali się przy Roosevelta z naprawdę dobrej strony, to nie umieli wykorzystać swoich okazji.

Tak trudnego meczu na własnym stadionie piłkarze Górnika Zabrze w tym roku jeszcze nie rozegrali. Korona Kielce wysoko zawiesiła poprzeczkę podopiecznym Adama Nawałki, w samym pierwszym kwadransie spotkania stwarzając sobie kilka wybornych sytuacji, które złocisto-krwiści niemiłosiernie marnowali. Najdogodniejszą miał Grzegorz Lech, po strzale z dystansu którego piłka odbiła się od poprzeczki i słupka zabrzańskiej bramki, po czym wyszła w pole.

- Po tym meczu trzeba Górnikowi pogratulować. Wygrali to spotkanie i wskoczyli na fotel lidera. Mam nadzieję, że zabrzanie w czubie utrzymają się jak najdłużej, bo to naprawdę ciekawa drużyna i jej pozycja w lidze nie jest przypadkowa - przyznaje Leszek Ojrzyński, trener kieleckiej drużyny.

Korona na mecz przy Roosevelta miała przygotowaną taktykę ułożoną specjalnie pod Górnika. - Zamierzaliśmy od początku zagrać agresywnym pressingiem i to nam się udało. Brakowało tylko tego, żeby strzelić bramkę i poprawić drugą bramką, co gospodarzy wpędziłoby w tarapaty. Niestety mimo to, że dochodziliśmy do sytuacji, to nie potrafiliśmy ich wykorzystać - analizuje szkoleniowiec drużyny ze Ściegiennego.

Za nieskuteczność kielczanie zostali skarceni w końcówce pierwszej połowy, kiedy Zbigniewa Małkowskiego do kapitulacji zmusili Arkadiusz Milik i Prejuce Nakoulma. - Trudno cokolwiek dobrego o naszej postawie w tym fragmencie gry powiedzieć. Dostaliśmy dwa ciosy i te ciosy potem rzutowały na naszą grę, także w drugiej połowie. Między formacjami i w samych formacjach zaczęły robić się zbyt duże dziury, które Górnik potrafił przekuwać w okazje do kontrataków - dodaje Ojrzyński.

Opiekun złocisto-krwistych przyznał, że zabrzańska drużyna po komplet punktów sięgnęła zasłużenie. - Górnik w przeciągu całego spotkania stworzył sobie więcej klarownych sytuacji. My też swoje mieliśmy, ale nie były to sytuacje, po których tak łatwo jak rywale mogliśmy zdobyć bramkę - kiwa głową trener Korony.

Dla kielczan była to pierwsza porażka od czterech spotkań. - Musimy z tego meczu wyciągnąć wnioski. W oczy rzuca się więcej negatywów, ale można też z tego wyciągnąć nutkę optymizmu. Byliśmy świadkami bardzo ciekawego spotkania, a takich sytuacji, jakie zawodnicy obu drużyn mieli na boisku często nie uda się odnaleźć w pięciu kolejnych meczach ligowych - przekonuje 40-latek.

- Takie spotkania podnoszą atrakcyjność tej ligi. Jeżeli będzie takich więcej, to na trybuny będzie ściągać więcej kibiców. Serce rośnie, kiedy widzi się jak w Polsce rosną stadiony. Jak ten w Zabrzu powstanie, a Górnik będzie nadal prezentował się tak dobrze, to nie wątpię, że na trybuny ściągnie cała masa kibiców - puentuje szkoleniowiec drużyny ze stolicy województwa Świętokrzyskiego.

Źródło artykułu: